Następnie idzie humanitarna szkoła, która bierze do serca złe strony dzisiejszych stosunków produkcyi. Stara się ona dla uspokojenia własnego sumienia pokryć, o ile się da, rzeczywiste kontrasty, opłakuje szczerze nędzę proletaryjatu, szaloną konkurencyję burżuazyi pomiędzy sobą, doradza robotnikom być wstrzemięźliwymi, pilnie pracować i mieć mniej dzieci; zaleca burżuazyi więcej umiarkowania w zapale produkowania. Cała teoryja tej szkoły polega na nieokreślonych różnicach między teoryją a praktyką, zasadami a rezultatami, ideją a zastosowaniem, zawartością a formą, istotą a rzeczywistością, prawem a faktem, dobrą a złą stroną.
Szkoła filantropijna jest ulepszoną szkołą humanitarną. Zaprzecza ona konieczności antagonizmu, ze wszystkich ludzi chce zrobić^kapitalistów, chce urzeczywistnić teoryję o tyle, o ile się ona odróżnia od praktyki i o ile nie zawiera w sobie antagonizmu. Rozumie się samo przez się, że w teoryi łatwo jest abstrahować od sprzeczności, jakie się spotyka w rzeczywistości na każdym kroku. Taka teoryja przedstawiałaby wyidealizowaną rzeczywistość. Filantropi chcą zatem zachować kategoryje wyrażające stosunki burżuazyjne, ale bez antagonizmu, który stanowi ich istotę i jest od nich nieodłącznym. Zdaje się im, że walczą na seryjo z praktyką burżuazyjną, tymczasem są więcej burżuazyjni, niż inni.
Podobnie jak ekonomiści są naukowymi przedstawicielami burżuazyjnej klasy, tak socyjaliści i komuniści są teoretykami proletaryjatu. Dopóki proletaryjat nie rozwinął się jeszcze na tyle, aby utworzyć klasę, a zatem i walka sama proletaryjatu z burżuazyją nie ma charakteru politycznego, dopóki siły produkcyjne nie są jeszcze dość rozwinięte w łonie samej burżuazyi, ażeby można było dostrzedz warunki materyjalne, potrzebne do wyzwolania prolataryjatu i utworzenia nowego społeczeństwa, — dopóty ci teoretycy są tylko utopistami, którzy, aby pomódz uciśnionym klasom, wymyślają systematy i dążą do nauki odradzającej. Ale w miarę jak historyja postępuje i zarysowuje się wyraźniej walka proletaryjatu, nie potrzebują oni wyszukiwać teoryi w swoim umyśle, powinni tylko zdać sobie sprawę z tego, co się dzieje przed ich oczyma i stać się wyrazicielami rzeczywistości. Dopóki szukają nauki i tworzą tylko systematy, dopóki są w zaczątku walki, dopóty widzą w nędzy tylko nędzę, przeoczając jej stronę rewolucyjną, burzącą, która wywróci porządek starego społeczeństwa, Od tej chwili nauka wytworzona przez ruch historyczny i jednocząca się z nim z całą świadomością tego ruchu, przestaje być doktrynerską, a staje się rewolucyjną.
Powróćmy do p. Proudhona.
Każdy stosunek ekonomiczny ma dodatnią i ujemną stronę; jest to jedyny punkt, w którym p. Proudhon nie przeczy samemu sobie. Dodatnią stronę widzi wystawioną przez ekonomistów, ujemną zaś — przez socyjalistów. Od ekonomistów zapożycza on potrzebę stosunków wiecznych; od socyjalistów — iluzyję widzenia w nędzy tylko nędzy. Jest on w zgodzie z jednymi i drugimi, przy czein chce się oprzeć na autorytecie nauki. Nauka według niego sprowadza się do mizernych rozmiarów formuły naukowej. Jest on człowiekiem poszukującym formuł. W ten sposób pochlebia sobie
Strona:PL Marks - Pisma pomniejsze 1.pdf/100
Wygląd
Wystąpił problem z korektą tej strony.