Strona:PL Mark Twain - Yankes na dworze króla Artura.pdf/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szą z nich z przyjaźnią pomiędzy mężem i żoną, gdzie pobudki z najwyższych płynące źródeł dwojga różnych istnień łączą się w jednolitą, nienaruszalną harmonję? Nie może istnieć wogóle porównanie — jedna przyjaźń jest ziemska, druga — niebieska. Przez długi czas wracałem we śnie do dziewiętnastego stulecia i mój nieukojony i wzburzony duch przysłuchiwał się dźwiękom i wymawiał słowa, zawierające pojęcia z zagasłego już dla mnie świata. Często Sandy słyszała okrzyki, wyrywające mi się z ust podczas snu, lub natarczywe żądania zapomocą użycia tych samych wyrazów, które słyszała ode mnie również na jawie i które szczególnie zapamiętała. Z właściwą sobie szlachetnością postanowiła nazwać nasze dziecko imieniem mej utraconej ukochanej. Byłem wzruszony do łez i jednocześnie omal nie runąłem jak długi, gdy ze swym czarującym uśmiechem oznajmiła, jaką szykuje mi niespodziankę.
— Imię, które było ci tak drogie, pozostanie dla nas święte i stanie się muzyką dla naszych uszu. Jestem pewna, że będziesz zachwycony i ucałujesz mnie, gdy się dowiesz, jakie imię postanowiłam nadać naszemu dziecięciu.
Oczywiście, nie mogłem sobie wyobrazić tego imienia i byłem na tyle okrutny, że pozbawiłem ją przyjemności uczynienia mi niespodzianki we właściwym czasie.
— Znam twe dobre serduszko, najdroższa! Ale chciałbym, żeby twe słodkie usteczka wymówiły teraz to drogie imię, które ma się stać zczasem muzyką dla naszych uszu.
Zmieszana i promieniejąca szczęściem niedowypowiedzenia wyrzekła:
— Hallo! — Centrala!
Nie zaśmiałem się, oczywiście, byłem wzruszony i wdzięczny, lecz wysiłek, by nie wybuchnąć śmiechem,