Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swój wózek i zawróć do domu, jadąc noga za nogą, żebyś tak przyjechał, jakbyś naprawdę był w mieście. Ja zaś wrócę w stronę miasta, pomarudzę trochę i przyjadę na folwark w pół godziny po tobie. Z początku będziesz udawał, że mnie nie znasz.
— Dobrze — mówię — ale poczekaj-no chwilę. Jeszcze ci coś powiem; czego nikt nie wie, prócz mnie. Widzisz, Tomku, jest tu murzyn, którego chcę wykraść. Jim mu na imię, Jim starej miss Watson, pamiętasz?!...
— Co? — przerywa Tomek — Jim! Ależ on jest...
Tu przerwawszy sobie, zamyślił się.
— Wiem, co chcesz powiedzieć — mówię — że to niegodziwość i podłość kraść murzyna. Ale cóż z tego? Czując ohydę swojego czynu, wykradnę Jim’a, a ty siedź cicho i ani mru-mru... Dobrze?
Jemu aż oczy błysnęły.
— Dobrze! — powiada — ja ci pomogę.
Aż mi się w głowie zakręciło, gdym to usłyszał. Nie spodziewałem się czegoś podobnego i — jeżeli mam prawdę powiedzieć — to Tomek Sawyer znacznie stracił w mojej opinii. Tylko, że nie bardzo temu wierzyłem. Niech tam już ja — ale Tomek Sawyer murzynokradem!
— Et! — powiadam — żartujesz!
— Nie żartuję.
— Żartujesz, czy nie, proszę cię, jeżeli usłyszysz cokolwiek o murzynie, którego poszukują, jako zbiegłego z plantacyi, to nie zapomnij pamiętać, że ty nic a nic o nim nie wiesz, tak samo zresztą jak i ja.
Wzięliśmy tedy kuferek i przełożyli go na mój