Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie powracam wcale, bo tam nie chodziłem.
Usłyszawszy głos mój, ochłonął nieco z przerażenia, lecz choć niezupełnie przyszedł do siebie, mówi:
— Nie żartuj ze mnie, bo jabym z ciebie nie żartował. Powiedz, jakeś porządny chłopak, nie jesteś duchem?
— Jakem porządny chłopak, nie jestem duchem.
— No... kiedy tak... to wierzę ci... Wierzę, nie mogę jednak zrozumieć... Więc nie byłeś zabity? Nigdy? Ani trochę?
— Nigdy, ani trochę; słowo ci na to daję. Tak tylko wszystko urządziłem, żeby myślano, żem zabity. Zejdź z wózka i pomacaj mnie; przekonasz się, żem żywy.
Usłuchał wezwania i to go zupełnie zadowolniło. Wtedy dopiero sam już nie wiedział, co ma czynić z radości. Odrazu też chciał się wszystkiego dowiedzieć: jakim sposobem zdołałem uciec, zkąd się tu wziąłem i t. d. Ale że to była długa historya i sekret wielki, nie mogłem więc opowiedzieć mu wszystkiego w dwóch słowach i na gościńcu. Odłożywszy na później opowiadanie, wziąłem tylko Tomka na stronę, żeby mu wyznać swój kłopot.
— Jak ci się zdaje, Tomku, co teraz robić?
— Daj mi pomyśleć chwilkę i nie przeszkadzaj — odrzekł.
Milczeliśmy obaj przez kilka minut, poczem zawołał Tomek:
— Już wiem, co zrobić. Weź mój kuferek na