Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 01.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

natychmiast oznajmiłem to Buck’owi. Na razie pojąć nie mógł, zkąd go głos mój dochodzi, i strasznie się zadziwił, gdy mnie zobaczył na drzewie. Prosił, aby pilne dawać baczenie i dać mu znać natychmiast, gdy ich wracających zobaczę, bo ani wątpił, że powrócą i to niezadługo. Miałem ochotę zleźć już z drzewa, ale trudno było odmówić Buck’owi, który trząsł się cały ze wzruszenia i przysięgał, że on i Joe, jego brat stryjeczny, powetują sobie jeszcze dzień dzisiejszy. Dowiedziałem się, że zabito jego ojca i obu braci, że Shepherdson’owie urządzili na nich zasadzkę, ale sami też dwóch ludzi stracili. Buck był zdania, że ojciec jego i bracia powinni byli poczekać na swoich krewnych, bo samotrzeć czoło stawiając liczniejszym od siebie Shepherdson’om, na pewną śmierć się narażali. Spytałem, co się stało z młodym Harney’em i miss Zofią.
— Przeprawili się przez rzekę i w bezpiecznem są miejscu.
Bardzo mnie to ucieszyło, tembardziej, że pamiętając jak się wyraził Buck o Harney’u — owego dnia, kiedy to strzelał do niego a nie trafił — nie przypuszczałem, żeby przyjął tak pobłażliwie małżeństwo siostry.
Aż tu nagle słyszymy: pif! paf! puf! z kilku strzelb odrazu... To tamci zakradli się pieszo i znienacka lasem podeszli! Chłopcy, obaj lekko ranieni, rzucili się do rzeki, a gdy razem z prądem płynęli, Shepherdeon’owie, biegnąc wybrzeżem, jeszcze do nich strzelali, krzycząc jeden do drugiego: „Bij! Zabijaj!“ O małom z drzewa nie spadł, widząc to... Dziś jeszcze nie mogę opowiedzieć wszystkiego, co wów-