Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kto z nich wie prawdę pozagrobową, tego nikt nie będzie wiedział z żywych. Ale nasza etyka, strasząca potępieniem i czyścem, mająca na celu tą grozą powstrzymanie od występków, słabo reaguje na dusze ludzkie. Zresztą formułkami ludzie głuszą w sobie strach; grzeszą i spowiadają się — spowiadają i grzeszą. I tak się jakoś to życie, żądze i cnoty godzą. Na wszystko są na święcie trybunały, taksy i sklepy.
— Ciekawam, jak pan sobie ten byt z tamtej strony wyobraża? — spytała zamyślona.
— A pani? — odrzekł z uśmiechem.
— Ja wierzę w przechodzenie dusz — odparła.
— I w wędrówkę po gwiazdach?
— Nie wiem. To są szczegóły. W każdym razie nie przedstawiam sobie piekła z smołą w kotłach i djabłami z szopki, ani raju z aniołkami i, nieokreśloną szczęśliwością śpiewu i próżnowania. To są symbole i figury, w które wierzą masy, lub bezmyślni. Ale nie wierzę też, byśmy jak kwiat wzrośli, zakwitli, wydali ziarno i narodzeni się stali dla następnych kwiatów. Więc skąd przychodzimy, do czego dążymy? Pan się śmieje? Naprawdę dużo, dużo o tem myślałam, i może to, co wymyśliłam, nie wytrzymuje żadnej krytyki. Ale z tem mi dobrze, spokojnie; śmierci się nie boję i nikogo nie skrzywdzę, więc mi wolno tak myśleć.
— Wolno. A żem ja nad tem się nie zastanawiał, powie mi pani swą teorję. Może przybędzie jeszcze jeden wyznawca.
— Otóż ja myślę, że gdy umrę, na sekundę będę wszystko wiedziała i ujrzę mą drogę przebytą, całe pokolenia nie ojców moich i dziadów, ale żywoty mej duszy, jej wcielenia setne i tysiączne, jej wędrówkę