Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie, pani, to nie ja pisałem! — odparł spokojnie po francusku.
— Jakto! Pan się śmie teraz zapierać, mnie w oczy? Co za nikczemność! Mówią wszyscy, że to pana podpis.
Była wściekła, oczy jej się paliły, rozdymały nozdrza, gotowa była go drapać.
Spojrzał na podpis, potem na nią i zatrzymał na jej oczach swoje.
— Ja się podpisuję całem imieniem i nazwiskiem. Dlaczegóż R. N. ma znaczyć Roman Niemirycz? Może być Rubin Nuchimsohn, albo Robert Nowinkowski, albo zresztą Rozalja Nasadek, co prawdopodobniejsze... Ja tego nie pisałem, ani mam pojęcie o treści.
Przebiegł szybko oczyma artykuł. Krew mu nabiegła do głowy i zmarszczyły się brwi. Zmiął papier nerwowo i rzucił z wstrętem na ziemię.
— Kto pani to dał, przetłumaczył i kto powiedział, że ja jestem autorem? — spytał ostro.
— Ano, koleżanka mi to przyniosła dzisiaj do śniadania, a potem, gdym się wściekała, przyszedł ten mały baronik — comment l’appelle-t-on, Tourcio — i powiedział, że to pan pewnie napisał. Je suis venue vous souffleter et vous cracher au visage!
— Nie, pani. Gdybym to napisał, nie wartbym był nawet policzka i plunięcia. Ja nigdy nie piszę paszkwili, ani się zajmuję niczyjemi alkowami. Zachwycony byłem pani śpiewem, raz słyszałem i nawet o tem nie mówiłem z nikim. Tembardziej nie zajmowało mnie wcale pani prywatne życie i obyczaje. To napisał albo odpalony supirant, bardzo złego gatunku, albo zazdrosna kobieta lub mierna śpiewaczka.