Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

woływanie jałowe. Światu dobrze tak, jak jest; a jeśli komu i źle, to słowem mu doli nie zmienię. Nie, nie będę już wojować, ani uczyć, ani krytykować. Ustrój społeczny jest dziełem ludzkiem, niech się niem bawią.
Jaśka pokręciła głową, a stary Kęcki rzekł:
— Bo jak człowiek się po świecie rozpatrzy, a oberwie guza raz i drugi, to potem od ludzi zmyka i chowa się, żeby choć dali dożyć wieku po Bożemu. Wy młodzi, jak młodzi, na ścianę się drapiecie, kamienie gryźlibyście, nogę z łańcuchem gotowi sobie odrąbać, byle z pęt się wyrwać, a potem, co słabsze z falą pójdzie i zgodzi się, co silne zobaczy, że ledwie sobie samemu da rady, i ścichnie. A jeszcze dobrze, jak sam sobie łańcucha nie ukuje.
— To pan — rzekła zcicha Jaśka. — Ucichł pan, bo już sobą zajęty. Baczność... przed łańcuchem!
Niemirycz nie zaprzeczył, a ona dodała głośniej:
— Nie wiem, czy Niemirów wytrzyma tę ostatnią klęskę.
— Czemu? Długów stary nie ma, a skończy się stały rozchód na proces — odparł Kęcki.
— No, on wynajdzie inną sprawę graniczną: z Kołbem czy z chłopami. Bez sądów żyć nie potrafi. A koszta obecnego procesu? Przecież ojciec zawsze marzy, że będzie to fundusz na osuszenie błot.
— Nie gadaj o skórze niedźwiedzia przed polowaniem, to zły prognostyk. A wiesz, że niema takiej pewnej sprawy, którejby nie można było przegrać?
— Nie, ojcze, wątpiłam dotąd. Ale jeśli ten stary pieniacz, ten pyszałek, pasjonat, despota poszedł do pana Niemirycza prosić łaski...
— Nie, on wcale łaski nie prosił. On groził i chciał mnie kupić — przerwał młody człowiek. — A gdy to