Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Lato leśnych ludzi.djvu/012

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

straszny ciężar nowoczesnego bytu, nowoczesnych praw i obowiązków.
Pozornie niema dla leśnych ludzi ni miejsca ni życia. Przystosowali się do warunków i już teraz ni czem się jakoby od reszty ludzi nie różnią. Spełniają swe obowiązki powszednie, pracują wśród innych z innemi, obcują z cywilizacyą, biorą udział w postępie, korzystają z wynalazków, umieją się obchodzić z pieniędzmi, mieszkają w miastach, ubierają się przeciętnie, bywają w teatrach. Czyżby ród i tradycya leśnych dusz zginęła? Przenigdy! Nieśmiertelny jest duch i ród ducha nieśmiertelny — tylko kto rodu tego ciekaw — z rodu tego być musi — i wtedy krewniaka odnajdzie.
Nie trzeba koniecznie szukać go wśród cichej wsi i głębokich borów, wśród ludzi stojących u warsztatu przyrody, w jej królestwie — można tam szukać długo i napróżno — a znaleźć w wielkiem fabrycznem mieście. Można znaleźć w uczniowskim pokoiku, gdy chłopak po odrobieniu algiebry, zamiast iść szukać rozrywki w dusznej sali knajpy, z gilem chowanym się bawi i dogląda, w suterenie szewca, co ledwie wie nazwę ptaka, co mu ćwierka przy robocie. I w tłumie ulicznym znaleźć można po szczególnem zachowaniu w nadzwyczajnych wypadkach miejskiego życia.
Gdy wychodzą wieczorem dzienniki z ostatniemi depeszami wojny, skandalicznego procesu, sensacyjnego mordu, a ktoś nie bierze do rąk gazety, ale przypatruje się z uśmiechem sadowieniu się wróbli na nocleg — z rodu leśnego jest.
I z tegoż rodu jest taki, co wśród uroczystego