Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Hrywda.djvu/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

błędne wyrażały osłupienie, rozpacz i niemą otchłań zwątpienia.
Ileby on powiedzieć miał, żeby mógł, żeby go taki strach nie opadł, i takie zalęknienie wobec tylu starszych, mądrych, potężnych.
Więc tylko patrzył, i czekał.
A sędziowie poradzili się cicho, i Szczerba rzekł:
— Ty przysięgaj, Żurawel.
Żurawel przysiągł. Z twarzy Kalenika ustępowała krew. Nagłym ruchem świtę swą rozchylił.
— To kiedy ich prawda, pocóż oni mnie zarznąć chcieli! — rzekł głucho — bok swój, ledwie zgojony, pokazując.
— A świadka na to masz? — krzyknął Sydor.
— Kiryków nóż świadek.
— Ty sam nóż ukradł, żeby mego biednego chłopca ogadać!
— To do sprawy nie należy — pisarz się wtrącił. — O pobicie, jeśli świadków masz, podawaj osobno prośbę!
— Przysięgaj, Maxym! — starszyna rozkazał.
Przysiągł Maxym.
— Zginęli my, didu! — szepnął Kalenik.
— Zobaczymy koniec! — mruknął stary Huc.