Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— No — i koniecznie pana Gozdawę! — rzekła.
— Postaram się! — odparł z pewnem wahaniem.
— Co to: postaram się. Musi pan!
— Pan Gozdawa jak nie zechce — to co poradzę. To za wielki pan, i taki fantastyk.
— Niech pan mu powie, że ja go bardzo proszę. Może zresztą zobaczę go sama, może odwiedzi Francuzkę. Chociaż bardzo dawno już nie był. W każdym razie — musi go pan uprosić, bo inaczej — będę się gniewać!
Remisz pod taką groźbą — tegoż dnia udał się na poszukiwanie. Ale nie znalazł już Tomka pod dawnym adresem. Od Nowego Roku się wyprowadził. Znalazł wreszcie Remisz nowe mieszkanie. Był to pokój z kuchnią — w oficynie na czwartem piętrze.
W kuchni zastał Motylską, szyjącą na maszynie i zaczął przepraszać, że się zapewne omylił. Ale kobieta oznajmiła, że Tomek zajmuje drugi pokój, ale że go niema — i że go najłatwiej znajdzie wieczorem w barze »Pod Jemiołą«, gdzie grywa.
Remisz podziękował, przeprosił, nie śmiał więcej pytać i wyniósł się.
Nie tracąc czasu, wieczorem udał się do baru i cały się rozpromienił, bo Tomek był — i ujrzawszy go, łaskawie głową kiwnął.
— A pan zawsze bawi się w grajka!