Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Prawa ręka ojca. Bardzo solidny pracownik.
Rozmawiali w czasie gry. Tomek skupił uwagę i wreszcie jedną partyę wygrał; potem poszli razem do tinglu i do rana byli już w najlepszej komitywie. Zbliżyła ich niemiecka burszowska tężyzna, wspomnienie różnych korporacyi, komersów, złośliwych studenckich figlów i obyczajów.
Spotkali się nazajutrz i dni następnych — odnaleźli dwie Niemki — cyrkówki, godne socyuszki zabawy — i po tygodniu Szur wprowadził Tomka do swego kawalerskiego mieszkania i zapoznał w rodzicielskim domu z »Fatrem« i »Mutrem.« Była to typowa para szwabów parweniuszów, żyjących skromnie, zapracowanych od rana do nocy — nie mających pojęcia o użyciu fortuny.
»Fater« spędzał życie w kantorze nad rachunkami, »Muter« sama krzątała się w kuchni, piekła osobiście »kucheny« — i wojowała z kurzem i mólami resztę dnia.
Młyn stał nad Wisłą — otrzymywał zboże z berlinek — wodą spławiał mąkę — zatrudniał dużą gromadę ludzi. Zajął Tomka wir roboty, porządek i ład w każdym oddziale.
Poznał też Remisza. Chłopak był niepozorny, towarzysko nieobyty, zażenowany i nieśmiały, ale miał myślące czoło, uparte usta i dobre, choć brzydkie i małe, oczy.