Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Bronek Zadorski się żeni? — znowu po chwili zagadnął.
— Bierze sto tysięcy, ale żona nie chce mieszkać na wsi. Teść mu daje posadę w banku. Władek Gozdawa pewnie też o Żerniki skończy.
— A ty z Przyłubską — nic?
— Mogą mnie trzymać wedle swej woli, ale mną robić interesy — to nie. Ja się swojego doczekam, ale oni nie.
Krzaki, okrywające twarz doktora, zatrzęsły się od cichego śmiechu.
— Gadaliście co z Tomkiem Gozdawą?
— Nie. Podobno go ojciec internował w Zagajach. Ten się nie da. On im bajeczny skandal jeszcze urządzi. Ten gwiżdże na wszystko i lubi awantury.
Po lesie robiło się cicho. Towarzystwo musiało się rozpierzchnąć. Nagle rozległ się przeraźliwy krzyk kobiecy i tupot.
— Wąż, wąż, żmija jadowita!
Do ognia dopadła pani Brzechocka, czerwona, zziajana, oburącz przyciskając do nóg spódnicę. Na to hasło ozwały się kobiece piski ze wszech stron i tentent odwrotu.
Chojnowski zapalił bengalski ogień i w purpurowej łunie ukazały się różne pary. Doktór objął je szybkiem spojrzeniem.
Terka z korepetytorem, Władek z Pułaską, młodszy Chojnowski z garbatą, szpetną milio-