Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Podoba się panu tutaj? — coraz ciekawiej pytał Tomek.
— Można tu robić dużo dobrych interesów.
— Pan Ruchno chce tu kupić majątek! — ozwał się Chojnowski.
— Czy pana tu kto skierował specyalnie? — zagadnął Strażyc.
— Byłem w Warszawie w interesie naszej firmy. Ojciec mi polecił odszukać krewnych — tu, w Rudzieńcu.
— Więc panowie krewni z panem Chojnowskim.
— Nie. Brat ojca był kowalem we wsi — odnalazłem jego syna i dwie córki.
— Ach, tak! Musieli się bardzo wizytą ucieszyć.
— Zawsze nietyle jakgdybym był umarł bezdzietnie.
— W każdym razie, to los dla tych ludzi, taki amerykański bogacz w rodzinie.
— Jak zechcą pracować, to ich popchnę.
— To dla nich pan chce kupić majątek?
— Dla nich i dla innych chłopów.
— Na parcelacyę zatem. Ale to interes dość żmudny, zajmie panu sporo czasu. Mój czas za drogi. Jeśli kupię, zostawię tu kogo — tańszego. Tu tyle ludzi nic nie robi.
— A pan jest pewny słusznego sądu o ka-