Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/012

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

O ile do nauki, statku, pracy, nie miał żadnej woli ani powołania, o tyle gdy chodziło o przeprowadzenie jakiejś swawoli, fantazyi lub złośliwego figla, miał w sobie niewyczerpany zasób pomysłów i zawziętość piekielną w ich wykonaniu.
Powoli cały plan kampanii stanął mu jasno w duszy.
Najprzód na złość matce zbałamuci cały żeński personal dworu; na złość Władkowi postara się, by panna Pułaska dowiedziała się dokumentnie o Jewce; na złość ojcu narobi długów w miasteczku.
Pożyczy mu każdy żyd, a już najchętniej geometra Wertyk, który z Zagajami całe życie jest na stopie wojennej o jakieś dwie morgi łąki granicznej i o sąsiedzkie sprawy szkodne. Obrzydnie im wszystkim, sadła zaleje za skórę, postrzela nawet pawie Terki.
Zelżało mu w duszy, gdy to postanowił, i obejrzał się, co porabia Kret.
A Kret właśnie dziamdział dyszkantem za granicą Zagajów na gruntach Wertyka. Tomek zszedł z pagórka i przeciął linię do brzozowych gajów, w których się krył dworek Drobiny, pewny, że zając tamtędy pójdzie. Jakoż nieszczęsny szarak, niedbały o psa, nie uważał na myśliwego, i zwykłą swą ścieżką sunął ku gajom. Tomek przypuścił go na strzał i palnął. Zając wyskoczył raz ostatni i padł na miedzy, trafio-