Strona:PL Maria Poprzęcka - Polskie malarstwo salonowe.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ryczne”, pod którym to pojęciem rozumiano zresztą wszelkie malarstwo podejmujące tematy poważne i wzniosłe. Takie gatunki, jak pejzaż czy malarstwo rodzajowe, długo widziano jako pośledniejszy rodzaj sztuki. Oceny obrazów w dużej mierze uzależnione były zatem od tego, jak wysoko mierzył artysta w wyborze przedmiotu przedstawienia. Stąd też dla prezentacji wybranych obrazów najsposobniejszy wydaje się układ tematyczny. W każdym bowiem z tematycznych gatunków malarskich – jak portret czy malarstwo historyczne – prześledzić możemy znamiona „salonowe”. „Salonowe” mogą być nawet obrazy o treści religijnej – i od nich, zachowując tradycyjną hierarchię, zaczniemy.
Jednym z charakterystycznych zjawisk w dziewiętnastowiecznym malarstwie jest wielka popularność obrazów o tematyce religijnej, które wszakże nie miały kultowego przeznaczenia, lecz malowane były „na Salon”, na wystawę czy ogólniej – dla celów świeckich. Owo świeckie przeznaczenie pozwalało malarzom wykraczać poza tradycyjną ikonografię chrześcijańską lub, przeciwnie, traktować tradycyjne tematy w sposób nieskrępowany wymogami nakładanymi na dzieła o kościelnym przeznaczeniu. Czasem była to sztuka wypływająca z osobistych religijnych potrzeb i przeżyć, czasem tworzono pozytywistycznie „naukową” wizję wydarzeń ewangelicznych, czasem chciano burzyć wielowiekowe konwencje. Polska obyczajowość religijna raczej nie pozwalała na to ostatnie. Natomiast zawsze tu żywy kult Matki Boskiej stwarzał szczególne zapotrzebowanie na bardziej prywatną, intymną bądź też swojską wizję jej postaci. Trudno o lepszą odpowiedź na taką potrzebę niż cykl obrazów Piotra Stachiewicza Legenda o Matce Boskiej (Królowa niebios). Obrazom towarzyszył okazały album wydany przez Gebethnera, także ilustrowany przez Stachiewicza, w którym legendy, o ludowości zaświadczonej przez naukową bibliografię, zostały spisane przez Mariana Gawalewicza.
„W czasach tak bardzo chłodnego racjonalizmu i krańcowej trzeźwości pojęć jest to zapewne śmiałym i ryzykownym zamiarem występować z dziełem na wskroś samą fantazją natchnionym, naiwną wiarą prostaczków przesiąkniętym, a mającym na swoją obronę tylko samą poezję przedmiotu, ale poezję tak czystą, tak piękną, tak wiecznie świeżą, jak to powietrze kwietnych łąk i zielonych lasów, wśród których źródło jej wytrysło” – pisał w przedmowie do Legend Gawalewicz. Zamiar nie okazał się jednak ryzykowny. Sukces obrazów i wydawnictwa był ogromny. Kartony kupione przez austriackie ministerstwo oświaty zostały następnie ofiarowane Muzeum w Sukiennicach, obrazy zaś nabył hrabia Mikołaj Rej. Ale też Stachiewicz – ulubiony przez publiczność ilustrator Sienkiewicza – znakomicie umiał dostosować się do jej upodobań. Jego Maryja jest dziewczęca i macierzyńska zarazem. Jest królową niebios, ale też swojskich pól i lasów. Na ziemi chroni skowronki przed jastrzębiem, tuląc dzieciątko idzie przez brzezinę, z kądzielą wije białą nić wśród stada baranków. W niebie odbiera męczeńskie palmy, wiedzie procesje przez rajskie liliowe łany, na bezkresnych, zawieszonych wśród obłoków schodach wije wianki nowożeńcom. „W niebie z soboty ku niedzieli cudna woń róż i lilii bije; Maryji znoszą je anieli, a ona z kwiatów wianki wije i ogrodniczka Boża, z wieńców szle daty swe dla oblubieńców” – przytaczał ludowe wierzenia Gawalewicz. Inni widzieli obrazy Stachiewicza jako „sięgające na dno ducha poezji ludowej”, wyrażające „naiwną wiarę ludu”. Aż poirytowany tymi zachwytami odezwał się Cezary Jellenta:
„Gdyby zresztą wizerunki, polukrowane wierszykami p. Gawalewicza płynęły z namaszczenia, mniej by chyba pachniały paryskimi perfumami. Takie arystokratyczne, dystyngowane pojmowanie świętej postaci Matki Zbawiciela sprzeciwia się zupełnie prawdziwej religii. Jej smukłość, wysoki wzrost, delikatne ruchy przypominają raczej typ

8