Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i łąki, i drżały pod nim trawy zroszone, i zioła, a od nieba do ziemi, w wielkiej wieczornej ciszy rozbrzmiewał szeroko głos dzwonu...
I nagle pod głosem tym zaczęły się osypywać barwy i kolory z wiernych Krasnoludków, tak właśnie, jak się osypują złote liście z drzew jesiennych, w modrej i słonecznej ciszy wrześniowego ranka.
Wzgórek, tron, król stary i cała drużyna rozwiały się cieniem.
Dzwon bił... słońce gasło.
Listki unoszące się lekko w powietrzu, sypnęły na ziemię.
Pod ich warstwą znikł wzgórek, na którym przed chwilą stały Krasnoludki.
Ukażą się znowu, ale nie pierwej, aż słonko wiosenne zaświeci.