znajomy. Toż ona zabiegła aż na drugi koniec sąsiedniej wioski, Wólki Głodowej.
Postąpiła jeszcze kilka kroków. Może chociaż swoje białe, swoje siodłate, swojego Gasia zobaczy.
I oto ujrzała, skryta pośród gęstwiny, jak dokoła wypalonej od skwaru góreczki skubią gąski trawę spokojnie, koło nich biega wierny Gasio, a na poblizkiem ściernisku to schyla się, to się podnosi dziewczynka, nowa pastuszka, i zrywa zapóźnione maczki, bławatki, kąkole.
Marysia zatrzymała się w zaroślach, poglądając na wszystko ciekawie.
Tymczasem słonko zaszło, pastuszka spędziła gąski i przy pomocy Gasia poprowadziła je do domu. Poszczekiwał Gasio szczególniej na tę białą, która i przy Marysi zwykle opóźniała się za stadem; dopiero gęsiarka postraszyła ją gałązką, i biała tuż koło gąsiora podreptała w pierwszym rzędzie.
Znikło stadko za górką, a Marysia ciągle jeszcze stała w zaroślach.
Myślała, że kiedy już nie z Podziomkiem, to przynajmniej z Gasiem, ze swemi gąskami witać się będzie. A ot, poszło to wszystko, i Marysia z niemi się nie witała!
Poprostu zlękła się nowej gęsiarki. Taka nieśmiała dziewczynina!
Ale teraz, kiedy nikogo niema, chyba, że się odważy chociaż chwilkę posiedzieć na swojej dawnej góreczce.
Rozgarnia chaszcze... co to?
Na ziemi leży nieżywy chomik, a niedaleko nieżywy także Sadełko. Oba mają poszarpane futra i głębokie, zczerniałe już rany.
Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/251
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.