Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak to miesięczne koło!
A księżyc już zachodzić począł.
— Kiedy tak — rzecze Podziomek, do króla się obracając — to ja się tu, Miłościwy Królu, zostaję!
To mówiąc, ścisnął królewskie kolana, towarzyszom, stojąc w półdrabku na waletę zakrzyknął, i na chłopa wołać począł, żeby ku tej wsi nawrócił.
Co gdy Skrobek dość skwapliwie uczynił, zawadził o kamień kołem, wóz się zatoczył cały, aż podskoczył, i Podziomek jak stał, tak wyleciał z niego.
Nie uczyniła mu się co prawda najmniejsza krzywda, bo na głęboki, drobny piasek padł, jakby na pierzynę, wszakże narobił tak srogiego krzyku, że się wszystkie psy pobudziły we wsi i głośno ujadać poczęły.
Odezwał się na to szczekanie jeden, drugi gęsior, zagęgała tu, to tam jakaś gęś czujniejsza, za nią druga, dziesiąta, dwudziesta; zaczem podniósł się po podwórkach i chlewikach wrzask tak przeraźliwy, jakby się cała wieś paliła.
— Aj! kości moje, kości!... — krzyczał, macając się po żebrach Podziomek, w nagłym przestrachu, z powodu owego szczekania i gęsiego wrzasku, ale głos jego niknął w tej wrzawie tak, że go i niewiele słychać było.
Skrobek, zaciął szkapę i ruszył sporym kłusem. Podziomek wstał, a obejrzawszy się, spostrzegł, że obok niego, w piasku, grzebie się ktoś drugi jeszcze; a kiedy księżyc wyjrzał z poza chmury, poznał z największem zdumieniem Koszałka-Opałka.
Czyli mnie wzrok myli — rzecze Podziomek — czyliś to ty, uczony mężu, we własnej swej osobie?
— Jam jest, bracie! — rzecze na to Koszałek-Opałek.
— Czyliżbyś, uchowaj Boże, wypadł takoż z woza?