Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale w cygana zaczęła wstępować otucha, bo u kresu będąc, mniej strachu doznawał. Rzecze tedy:
— Wielkomożny dobrodzieju! Będzie tak, jak każesz! Ale chciałbym się zobaczyć z drumlą moją. Toć cygan bez drumli, jako dziad bez jeża. Służyłem wiernie jasnym panom, więc o swoje proszę.
Dobył tedy Podziomek drumli i mówi:
— Cygańska to rzecz, zawsze coś wycyganić w ostatku! Odwalaj kamień w mig, bo mi do króla pilno!
Natężył się cygan, kamień barami podparł i tak go silnie pchnął, że się głaz razem z drumlą i z cyganem het precz w dolinę potoczył!
Buchnął dzień jasny do groty wielkiemi snopami ciepła i światłości, a na krzyk zstępującego Podziomka:
— Witajcie bracia!
Odhuknęły setne głosy:
— Słońce! słońce! słońce!...