Ta strona została uwierzytelniona.
II.
Nazajutrz nagotowała baba garnek kapusty, nagotowała garnek grochu, zasmarzyła godny kęs słoniny, wstawiła to wszystko w piec, zamknęła, kota i Kruczka wzięła z sobą, nakarmiła dziecko, i poszła.
Nie poszła jednak daleko, tylko za węgłem stanęła i przez szybkę patrzy!
Patrzy, aż tu się podnosi z pościółki ów odmieniec, i w kołysce siadłszy, rozgląda się po izbie, czy w niej kogo niema. Patrzy baba dalej, a ów się z kołyski gramoli i — prosto do pieca! Przyszedł, drzwiczki otworzył, pociągnął mile nosem, bo mu zapachniały skwarki w rynce, i dalej łyżki szukać. A łyżki były zatknięte w łyżniku.
Źle mu było sięgać, wlazł na skrzynkę i dopiero co największą wybrawszy, nuż do garnków owych.