Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pękać z wielkim hukiem. Zaczem ruszyły się dzieci wygrzebywać je patykami z żaru i z popiołu.
Uczony mąż wszakże przeląkł się srodze owego nagłego huku, i skoczywszy w bok, stanął za polnym kamykiem; dopiero z tej fortecy przypatrywał się dzieciom, jedzącym jakoweś okrągłe i dymiące kule, których nie znał. Zaczem rozwarł księgę, i oparłszy ją na owym polnym kamyku, takie w niej słowa drżącą ręką pisał:
„Lud w tej krainie tak jest wojenny i mężny, iż drobne dzieci pieką w gorącym popiele kartaczowe kule, które gdy w żarze z trzaskiem pękać poczną, co jest całkiem niebieskiemu grzmotowi podobne, wtedy chłopcy, od pieluch już śmiercią gardzący, a i mdłe dziewczątka nawet, wygrzebują one pękające z okrutnym hukiem kartacze, i dymiące jeszcze wprost do gęby kładą. Czego naocznym bywszy świadkiem, a wydziwować się takiemu rycerskiemu animuszowi nie mogąc zgoła, ku wiecznej pamiątce potomnych rzecz tę zapisuję. Dan w polu na ugorze, o przedwieczorowej porze.”
Poczem następował podpis i zakręt zamaszystszy jeszcze, niżeli poprzedni.
Tymczasem rozszedł się w polu tak smakowity zapach pieczonych kartofli, iż mąż uczony poczuł nagle jakowąś czczość w sobie i głośne burczenie żołądka.
A widząc, że one kartacze pękające najmniejszej szkody pastuszkom nie czynią, że się owszem dzieci po brzuszynach aż głaszczą od owego wybornego jadła, wyszedł z za kamyka ostrożnie i zwolna się do ogniska przybliżył. Zaraz też Zośka Kowalczanka, ukruszywszy nieco ziemniaka, podała mu go na gałązce chróstu, zachęcając, aby brał i jadł.