Strona:PL Maria Konopnicka - Cztery nowele.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i po świecie rozglądał się z maleńka, libertynem potrosze był i nie dowierzał przygadywkom kumoszek. Ot, poprostu głowę stracił.
Drogę jéj zabiegał, wiadro ze studzienki wyciągał, drewka znosić pomagał i już tylko o tém myślał, jakby tę jagodę, tę malinę, przywabić do siebie.
Niełatwo to było. Dziewczyna, harda z natury, spłoszona złém ludzi obejściem, dziką była, a Franka rudego bała się poprostu — tak szpetnym zdał się ten ospowaty, czarniawy człowiek jéj oczom, przywykłym do pięknéj, pogodnéj, delikatnéj twarzy Uriela.
Spostrzegł niebawem rudy aspirant, że drogą tą nie zajdzie daleko, to téż chwycił się po niejakim czasie całkiem innéj taktyki. Ilekroć wrócił z miasteczka, przynosił Kasi jakąś wieść drażniącą, powtarzając, co tam o oczach tych jéj mówiono, jak ją nazywano wiedźmą, jak się odgrażano na nią; dziewczyna truła się tém i płakiwała po kątach, a rudy Franek oczekiwał tylko, aż dziewczę poznawszy, jak bardzo jest wzgardzoném, i straciwszy wszelką nadzieję szczęśliwszéj losu odmiany, powie sobie wreszcie: „Jaki on poczciwy ten Franek, że patrzy na mnie, jak na każdą inną, z prawemi oczami dziewczynę!” Nieszczęściem jednak dla planów swoich, przybył Franek na farbiarnię zapóźno; Kasia nadto już przywykła pocieszać się w utrapieniach swoich słodką życzliwością Uriela. Nie była już samotną; miała się przed kim użalić, wypłakać; wiedziała téż, że chłopcu miłą była, jak siostra, a proste jéj serce nie pragnęło więcéj. Franek jednak nie był jednym z tych, co łatwo porzucają zamiary swoje. Obojętność i wstręt, jaki mu okazywała piękna dziewczyna, drażniły go coraz bardziéj.