chu, rasowy, kary. Nie utrzymuję, żebyś pan o nim wiedział, ale na wypadek, gdyby tak było, honorowo pana pytam, czy sprzedany, gdzie i za jaką opłatę odebrać go można? Tajemnicę słowem ręczę.
Wyprostował się Chmiel i rzekł:
— Panie grafie, koń jeszcze niesprzedany. Pięćset rubli graf za niego dasz.
— Dla Boga! — krzyknął graf. — Pięćset rubli? Za własnego konia? Zastanówże się, panie Chmiel.
— Jużem się zastanowił. Koń najpierw teraz nie pański, a potém, ja znawca, wart dwa razy więcéj...
— Ale to nie może być, żebym ja tyle pieniędzy płacił, kiedy sam tu, honorowo przybyłem...
— Jeżeli graf honorowo przybyłeś, nie trzeba mnie było pytać, ile masz płacić...
— No, chciałem coś dać... Sto rubli dam...
Graf do kieszeni sięgał.
— Pięćset, powiedziałem.
— Zmiłuj się, panie Chmiel! Ze skóry mnie drzesz!... pięćdziesiąt jeszcze dołożę...
— Powiedziałem, pięćset! Ja téż swój honor mam. Jeśli już o pieniądzach była mowa, niechże to będą pieniądze, nie żarty.
— No, dwieście! Jak mi Bóg miły, więcéj nie mogę. I tajemnica, na to moje słowo. Pan téż nie masz potrzeby rozgadywać, żem tu był...
— Za słowo biorę — z flegmą odparł Chmiel. — Targów nie lubię, o pieniądze nie dbam.
To mówiąc, wyszedł z izby, a po chwili w sadzie dał się słyszéć strzał. Graf wybiegł jak oparzony. Na trawniku, pod wielką jabłonią, leżał we krwi kary
Strona:PL Maria Konopnicka - Cztery nowele.djvu/142
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.