Strona:PL Małkowski - Jak skauci pracują.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łów i drogę do Buluwayo po piaskach i górskich wertepach odbyli w 12 dni, robiąc przeciętnie po 95 kilometrów dziennie.
Stan spraw 3 czerwca zastano bardzo groźny. Pożar objął cały Kraj Matabelów i niebawem przerzucił się na sąsiedni Kraj Maszonów. Brak zapasów żywności nie pozwalał na sprowadzenie wojska z południa, bo i garnizon miejscowy już w kilka dni musiał obywać się połową racji. Murzyni mogli się doskonale trzymać w górach Matopo, których granitowe skały i lesiste wąwozy, rozciągające się na takiej przestrzeni, jak całe województwo Krakowskie — od Tatr po Częstochowę — były niedostępne dla nielicznych białych. Jeśliby zaś położenie nie zmieniło się do października, w którym zaczyna się pora deszczowa, dowozu żywności wogóle w ciągu roku nie można się było spodziewać.
W tym trudnym położeniu miło było walczyć w otoczeniu samych skautów. Żadnemu ze starych żołnierzy angielskich, ani z nowych ochotników nie były obce trudy takiej kampanji. Na pierwszą wiadomość o wybuchu oficerowie, jak naprzykład pułkownik Plumer w Mafekingu, umieli w kilka godzin dokonywać zaciągu, a w kilkanaście wyruszać w pole, niosąc odsiecz zagrożonym. W tak dokonanych zaciągach znalazł się i Polak, Giełgud (syn jenerała z r. 1831), którego jednak Baden-Powell nazywa Amerykaninem.
Szef sztabu wśród bardzo trudnych okoliczności takie rozwija plany: —
»Jedyny sposób utrzymania kraju w naszej mocy leży w założeniu w odległych punktach posterunków i zaopatrzeniu ich w dostateczny zapas żywności, ażeby je utrzymać w ciągu czterech miesięcy pory deszczowej. Tymczasem zadaniem naszym będzie wyżenąć nieprzyjaciela. Z powodu pomoru na bydło zdaje się prawie niemożliwym znalezienie w Kraju Przylądkowym dosta-