Strona:PL M Koroway Metelicki Poezye.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
196

Lecz czyj to jasną mgłą odziany
Cień czysty, jak duch zabłąkany,
Ku górze podniósł się wysoko,
Gdzie gwiazdy pierwszej świetne oko?
I wieniec igra promienisty
Nad cichem i radosnem czołem,
I długo błyszczy ślad ognisty,
Nad pogrążonym w noc padołem...
To Anioł Śmierci dziś zwolniony
Od więzów ziemi w niebios strony!
Dziewicy spadła z niego szata
I on w ojczyznę swą ulata!
Tam to, co kochał tu ziemskiego,
Już zawsze będzie koło niego!

I odtąd władzy jego siła
Przez wieki się nie odmieniła;
Przeminął ból i smutek twardy,
Jak przemijają widma senne;
Dla ziemi dzisiaj ma pogardy
Uczucie zimne i bezdenne,
Za śmierć lubego zapałało
Pragnienie światu mścić całemu,
I nienawiścią w nim zawrzało
To, co w miłości czuł ku niemu.