Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

60.  „W ten sposób, w końcu upadł ukorzony
Gród, co się kiedyś scytyjskiéj nawale
Oprzéć potrafił — gdy srogie zagony
Z ziem swoich zimnych, ów lud pchnął zuchwale
Na skrzydłach zwycięstw, grozą poprzedzony,
Aż po brzeg Ebru i Tagowe fale;
I aż po ziemię, kędy Betys płynie
Imię Wandalji dał całéj krainie.

61.  „A gdy Lizbonę zwalczył los ponury,
Gdy paść musiały jéj obronne wały,
Jakież-by jeszcze ustać mogły mury
Przeciw rycerzom tak rozgłośnéj chwały?
Padł gród Obidos, kraj Estremadury,
Alemquer, Torres, Vedras, gdzie kryształy
Wodne, płynące między głazów bryły
Szemrzą łagodnie i dają chłód miły.

62.  „I was, za Tagiem ziemie, w blizkiéj chwili,
Was słynne plony Cerery złotemi,
Nadludzka siła do jarzem nachyli,
Weźmie wam grody, weźmie plony ziemi.
O Maurze, jakże nadzieja cię myli,
Iż kraj ten będziesz orał pługi twemi;
W Alcacer, w Elwas, w Mourze Luzy władną,
Wszystkie twe mury, wszystkie twierdze padną.

63.  „Oto Ewora w wiekach starożytnych
Schron Sertorjusza, gdy bunt Romie głosi,
Gdzie zdala wiedzion, zdrój w falach błękitnych
Poi mieszkańców i pola ich rosi,
Kędy wodociąg na arkadach szczytnych
Na setkach łuków, szlachetnie się wznosi,
Ten gród wspaniały wpadnie w ręce wroga,
W ręce Giralda, co nie zna, co trwoga.

64.  „Podąża Alfons ku Bejów podbiciu,
Za szturm Trankozy, chce wziąć odwet krwawy.
Gardząc spoczynkiem, on krótkiemu życiu
Chce nadać trwałość wiekopomnéj sławy:
Nie długo miasto broni się zdobyciu;
Nastał dzień sądu, dzień strasznéj rozprawy,
Alfons w swym gniewie srodze się zapędził,
Cokolwiek żyło, nic miecz nie oszczędził. —