Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

70.  Lecz ledwo chwila na gawędce schodzi,
Gdy gwiznął sternik śledzący powietrze,
Rozbudza ludzi z obu końców łodzi,
Wnet każdy z majtków senne oczy przetrze:
A że wiatr coraz wzmaga się i chłodzi,
Trza mniejsze żagle zwinąć przy tym wietrze:
„Spieszcie się! — woła — rośnie wiatru siła
Z téj czarnéj chmury, co niebo zaćmiła.“

71.  Jeszcze się żagle nie całkiem stroczyły,
Gdy wiatr wybuchnął z potęgą straszliwą:
„Do żagla — wrzasnął sternik z całéj siły —
Hej! żagiel wielki zwinąć mi co żywo!“
Lecz wściekłe wichry już weń uderzyły,
Z rąk odrętwiałych wyrwały przędziwo,
I z trzaskiem, jakby świat padał w ruiny,
Podarły płótna, potargały liny.

72.  Ku niebu wzbił się okrzyk zrozpaczony,
Na statku zamęt i trwoga owłada;
Rozdarciem żagla statek przechylony,
Co chwila przez brzeg fala na dno wpada.
„Do morza wszystko!“ — wrzasł sternik wzburzony, —
Ciężary w morze niech ciska osada!
Do pomp, wy drudzy! niech pompy ocalą
Inaczéj zginiem zalani tą falą.“

73.  Pędzą żołnierze w największym zapale,
Pracują pompy, lecz daremna praca
Ledwie się chwycą majtki — wściekłe fale
Przeważą statek, — wszystko się wywraca:
Trzéj najmocniejsi silą się wytrwale,
By ująć rudel, którym wiatr obraca;
Krzepkiemi liny wiążą drzewce drąga,
Lecz z sił i sztuki ludzkiéj wiatr urąga.

74.  Nie mógłby wicher bardziéj rozkiełznany
Być — ani sroższy, gdyby miał na celu
Podważyć mury i wywrócić ściany
Onéj potężnéj wieżycy Babelu;
Między rosnące wciśnięty bałwany
Potężny statek czółnem zda się wielu,
I z innych łodzi trwożnie patrzy rzesza,
Jak się łódź wodza po szczytach fal miesza.