Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

35.  A gniew przez Bacha nagle wywołany
Do tego stopnia ogarnął niebianów,
Że już nie zniosą żadnych zwłok ni zmiany,
Ni rad, ni mądrze układanych planów.
Wnet od Neptuna Eolowi dany
Rozkaz, by wściekłość podniecił orkanów,
I zgraję wichrów puścił nad odmęty
I z mórz powierzchni zmiótł wszystkie okręty.

36.  Protej najpierwszy próbował przestrogi,
Wyrażał zdanie o tych narad treści,
A w jego słowach, jak to widzą bogi,
Jakieś głębokie proroctwo się mieści:
Lecz już śród niebian zawrzał zgiełk złowrogi
Nawet Tetyda słowem go bezcześci:
„Milcz — woła pełna gniewliwéj urazy, —
„Neptun wié lepiéj, jakie dać rozkazy.“

37.  Już dumny Eol z więzienia wypuszcza
I daje wolę wichrom rozszalałym,
Jeszcze słowami ich wściekłość poduszcza
Przeciw żeglarzom, tak hardym, tak śmiałym;
Chmurzy się niebo, leci wichrów tłuszcza,
Szaleje burza z pędem niebywałym,
I z własnych szałów nowe siły bierze,
Obala domy, gór szczyty i wieże.

38.  Kiedy się w morzu toczy ta obrada,
Luzyjska flota przy jasnéj pogodzie
Płynie znużona, dobrym wieściom rada,
Po niezmierzonéj, bezgranicznéj wodzie.
Była to pora, gdy mrok nocy włada
A świt nieprędko ma błysnąć na wschodzie:
Część nocy przeszła — i mieli żeglarze
Na posterunkach piérwsze zmieniać straże. —

39.  Ledwo zbudzeni, jeszcze sen ich mroczy,
Ten o burt wsparł się, ów ledwo się słania,
Na prędce wdziana odzież źle obłoczy
I od powiewów chłodnych nie osłania;
Gwałtem zmrużone przecierają oczy,
Prostują członki, trą je dla rozgrzania,
I by drzemanie odpędzić natrętne,
Gwarzą, przywodzą wypadki pamiętne.