Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

140.  „A pomsta niebios dziś czy jutro przydzie,
Nigdy bezkarną nie zostanie wina,
Świadkiem Helena porwana Atrydzie,
Skon Apjusza, wygnanie Tarkwina:
Za coś osądzon, ty święty Dawidzie?
Za co zginęło plemię Benjamina?
Za Sarę Faraon ukarany srodze;
Za Dynę — Sychem stanęło w pożodze.

141.  „Duszę z najtwardszéj ukowaną stali
Musi osłabić namiętność nieprawa:
Świadkiem Alkmeny syn u stóp Omfali,
Świadkiem przyćmiona Antoniusza sława,
Gdy miłość złożył na dziejowéj szali;
Świadkiem chybiona Annibala sprawa:
Z pod Kann zwycięsca, mąż dzielnéj prawicy
Zgnuśniał w objęciach podłéj niewolnicy.

142.  „Lecz któż z nas może ominąć te sidła
Kiedy je miłość zdradliwa roztoczy
Na lic różanych cudne malowidła,
Łon alabastry i złoto warkoczy?
Stokroć mniéj groźne piekielne straszydła,
Co przerażały śmiertelników oczy:
Widok Meduzy serca zmieniał w skały,
Piękność zażega żądz wrzących upały.

143.  Któż z nas się oprze czarowi wejrzenia,
Słodkiéj twarzyczce, powabom anioła,
Gdy cała dusza nagle się przemienia
I wielkim głosem o uczucie woła?
Ktokolwiek doznał tego upojenia,
Dla Don Fernanda srogim być nie zdoła:
Ilekroć zechcą potępić go sędzie,
Niech wielka miłość wymówką mu będzie“.