Strona:PL Lord Lister -91- Skradzione perły.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dziwna para szybko przebiegła wąską uliczkę. Mężczyzna chwycił dłoń swej towarzyszki i okrywał ją gorącymi pocałunkami.
— Dosyć już, dosyć — wyrywała mu się z uśmiechem. — Zostaw trochę na później.
Skręcili w szeroką ulicę, po czym Jack wprowadził swą towarzyszkę do winiarni. W obszernej sali pełno było ludzi. Jack zbliżył się do kontuaru, zamienił kilka słów z właścicielem i udał się z Elwirą do niewielkiego pokoiku... Stał tam połamany marmurowy stolik, dwa krzesełka i sofa, pamiętająca lepsze czasy. Kelner wsunął głowę przez drzwi i jak stary przyjaciel przywitał się z Jackiem... Jack zamknął ostrożnie drzwi i spojrzał w twarz siedzącej naprzeciw niego kobiety:
— A teraz powiedz mi o co chodzi? — zaczął.
— Poczekajmy, aż kelner poda to, coś zamówił — rzekła. — Chcę, aby to co powiem, pozostało tylko między nami...
Upłynęło kilka minut... Kelner wniósł na tacy dwie szklanki grogu z rumem. Po jego wyjściu Jack zbliżył się do swej towarzyszki.
— Liczę na twoją pomoc, Jack — szepnęła, patrząc na niego przeciągle. — Wiem, że zawsze jesteś taki sam, zawsze dzielny, zawsze gotów na wszystko.
— Nic nie rozumiem... — zdumiał się mężczyzna — przecież ty mnie rzuciłaś, a nie ja ciebie?...
— Czasy się zmieniły — przerwała mu krótko. — Teraz inaczej myślę o całej tej sprawie... Wysłuchaj mnie uważnie: mam nadzieję, że ci się powiedzie...
Drżącą dłonią wyjęła z torebki pudełko z fałszywymi perłami, otworzyła je i zawiesiła ciężki sznur na dwóch palcach.
— Czy wiesz, co to jest? — zapytała ze śmiechem.
Mężczyzna spoglądał na nią zdumionymi oczami.
— Co za wspaniałe perły?... Czy to ten sławny sznur, który otrzymałaś od tego Goldfisha?
— Tak... To jest, dał mi takie same perły, tylko prawdziwe.
— Innymi słowy ogłoszenie Rafflesa w „Timesie“ mówiło prawdę? — zapytał Jack ze zdumieniem. — Sądziłem, że to żart?
— Szczera prawda — odparła żywo kobieta. — Nie mów tak głośno... Baxter dał te perły do otaksowania: warte są około dziesięciu funtów. Omal nie wściekłam się ze złości... Chciałam wyrzucić je przez okno... Opamiętałam się jednak i postanowiłam się zemścić. Czy wiesz, kto ma prawdziwy sznur pereł? Sigryda Holmes! Czy znasz ją?
— Doskonale... Kiedy nie była jeszcze taka sławna, przychodziłem często do niej razem z towarzyszami... Teraz wszystko się zmieniło. Byłem raz w jej nowym mieszkaniu, ale odpędziła mnie od progu jak wściekłego psa... Lokaj powiedział mi, że jaśnie pani nie przyjmuje!... Jaśnie pani!... Ha... ha... Uśmiałem się serdecznie... Sprytna sztuka z tej Sigrydy Holmes!
Oczy Elwiry zabłysły.
— Posłuchaj — szepnęła. — Goldfish zabrał mi moje prawdziwe perły pod pretekstem sprawdzenia zamka i, zamiast nich, oddał mi fałszywe... Czy wiesz kto otrzymał mój prawdziwy sznur? Sigryda! Muszę je mieć z powrotem... Czyś mnie zrozumiał, Jack?
Czarnooki mężczyzna roześmiał się głośno.
— Sądzę, że tak... Trzeba będzie zamienić obydwa sznury w ten sposób, aby Sigryda tego nie spostrzegła.
— Otóż to właśnie — odparła Elwira. — Czy chcesz to dla mnie zrobić? Musisz włamać się do jej mieszkania jeszcze tej nocy.
— I zaufasz mi swoje perły? — zapytał Jack, chwytając jej drobną rączkę.
— Zaufam ci wszystko, Jack — odparła Elwira.
— I... czy wszystko będzie między nami tak, jak było dawniej?
— Tak — odparła cicho.
— Przysięgam ci, że odzyskasz swoje perły — odparł mężczyzna.
Przyciągnął ją do siebie i uścisnął mocno.
— W jaki sposób odróżnisz prawdziwe perły od fałszywych? — zapytał. — Czy masz jakiś znak?
— Nie... Wiem tylko, że moje były prawdziwe...
— Skąd możesz wiedzieć, że te, które ci przyniosę, nie będą fałszywe?
Kobieta zmieszała się przez chwilę.
— Powtarzam ci raz jeszcze, że mam do ciebie zaufanie, — odparł, wzruszając ramionami.
— Ale to za mało, Elwiro... Musisz mieć pewność, że cię nie oszukam.
Mówiąc to wyjął z kieszeni scyzoryk i naciął nim dość głęboką rysę na złotym zamku.
— Chciałbym jak najprędzej zasłużyć na nagrodę — rzekł. — Jeszcze dziś w nocy muszę dokonać włamania.
— Wiedziałam, do kogo się zwracam, Jack... Nie wiem tylko, czy Sigryda spędzi dzisiejszą noc w domu?
— Głupstwo... Jakoś sobie dam radę. Znam jej dom i potrafię znaleźć sobie drogę.
Trzasnął drzwiami i wyszedł z winiarni.
Zadowolona z takiego obrotu sprawy, Elwira rzuciła złotą monetę na marmur stolika i spiesznie udała się na ogólną salę. Na ulicy wsiadła w taksówkę i kazała się wieźć szybko do domu.
Minęły cztery długie godziny oczekiwania.
Około godziny czwartej nad ranem ktoś cicho zapukał do drzwi jej mieszkania.
— Kto tam? — zapytała.
— To ja.
Poznała głos Jacka. Po chwili trzymał ją już w ramionach.
— Czy masz je? — zapytała, oddychając ciężko.
— Tak — odparł wesoło. — Poszło mi gładko... Sigryda wypiła widać za wiele i zasnęła jak kamień... Naszyjnik wrzuciła do zwykłej skrytki w murze, zamkniętej na najprostszy zamek! Oto twoje perły.

Niespodziewane zakończenie

Następnego dnia około godziny wpół do trzeciej po południu, Sigryda Holmes gotowała się do wyjścia z domu, gdy nagle pokojówka zameldowała jej wizytę jubilera.
Sigryda wyciągnęła ku niemu na przywitanie wypielęgnowaną rączkę.
— Jak to ładnie, że przyszedł mnie pan odwiedzić... Uważam tylko, że wybrał pan trochę zbyt wczesną porę.
Na twarzy jubilera ukazał się wyraz lekkiego zakłopotania.
— Zresztą chciałem z tobą porozmawiać o klejnotach. Czy mogłabyś mi pokazać ów sznur pereł, który ci podarowałem?