Strona:PL Lord Lister -90- W szponach wroga.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przyniosłem dla niego rozkaz z głównej kwatery. Muszę równie zobaczyć się z Herringiem.
— Spóźniacie się, brygadierze! Ptaszek wyfrunął z gniazda — odezwał się jeden z agentów.
Raffles, stojący na pierwszym stopniu schodów, odwrócił się nagle.
— Co takiego? Co to znaczy? Gdzie się, u licha, podział Herring?
— Nie wiadomo... Zwiał razem z dziewczyną... Byli winni za komorne. Stało to się zaledwie przed kilku godzinami. Sąsiedzi widzieli, jak odjeżdżali.
— Czy... Czy dziewczyna towarzyszyła mu z dobrej woli? — zapytał Raffles, usiłujący z trudem nadać swemu głosowi obojętne brzmienie. — Słyszałem od ludzi, że znęcał się nad nią w nieludzki sposób.
— Trudno powiedzieć, czy stało to się za jej zgodą... Herring niósł ją na ręku... Mówił sąsiadom podobno, że była chora. Przed domem czekała na nich taksówka. Miał dziewczynę zawieźć rzekomo do szpitala...
Raffles chwycił się mocno poręczy schodów, aby dać ujście swej bezsilnej złości.
Wszystkie jego wysiłki okazały się daremne. Przybył za późno. Nikczemny zbój uprowadził nieszczęsną dziewczynę niewiadomo dokąd. I jakże teraz Raffles miał odnaleźć ślad tej pary w milionowym mieście?
— Trudno... — rzekł po chwili. — Nie będę mógł spełnić rozkazu. W każdym razie idę na górę, aby zobaczyć się z inspektorem. Gdzie siedzą nasi chłopcy?
— Za tymi drzwiami i w korytarzu...
Raffles szybko pobiegł na górę. Zapomniał o niebezpieczeństwie, na które się narażał, myśląc jedynie o losie biednej dziewczyny i o tym, jak ją odnaleźć.

Ocalona

Raffles zatrzymał się przed drzwiami, wiodącymi do mieszkania Luce Herringa. Nacisnął klamkę wszedł do środka. Na widok panującego tam rozgardiaszu omal nie zaklął z wściekłości. Widok, który się przedstawił jego oczom świadczył wymownie o walce, którą nieszczęśliwa dziewczyna stoczyła z okrutnym pijakiem. Na podłodze leżały poprzewracane i pogruchotane krzesełka. Stół zsunięty był całkowicie w kąt pokoju, zerwane firanki wisiały smętnie, przysłaniając strzępami część okna. Prawdziwy niepokój wzbudziły w nim świeże jeszcze ślady krwi, widoczne na podłodze.
Czyżby dzieczyna, broniąc się zraniła nożem swego dręczyciela? A może Herring pobił ją tak dotkliwie, że to jej krew zrosiła podłogę?
Raffles pochylił się. Wzrok jego padł na parę znoszonych pantofelków, stojących obok łóżka. Przysunął się do tego miejsca, podniósł w górę zniszczony materac i wówczas ujrzał na ścianie obok łóżka coś, jak gdyby początek nieudolnie pisanego listu. Litery kreślone były krwią.

„Hackney — Darn...“

Ostatnie słowo tego listu zostało niestety niedokończone. Biedna dziewczyna nie zdążyła już widać tego uczynić. Ale to wystarczyło Rafflesowi, który doskonale orientował się w topografii Londynu i znał wszystkie najmniejsze uliczki jego przedmieść.
Darn — znaczyło niewątpliwie Darnley Street. Była to stara uliczka na przedmieściu Hackney, położonym w odległości conajmniej dwuch godzin jazdy od miejsca, w którym znajdował się obecnie.
Skąd dziewczyna zdobyła tę wiadomość, było dla niego zagadką. Może Herring miał tam swych przyjaciół, albo też w przystępie pijackiej gadatliwości zdradził się dokąd zamierza ją wywieźć. Przez chwilę Raffles stał nieruchomo, przeklinając swą walkę z bandą Czarnego Kruka i niefortunny pomysł przebrania Hendersona za Cunninga. Gdyby nie to, nie pozostawiłby nigdy biednej dziewczyny na pastwę brutala.
Nagle usłyszał odgłos odmykanych drzwi.
— Co tu robicie, człowieku? — usłyszał głos stojącego w progu inspektora. — Czy macie jakiś interes do mnie?
Raffles z trudem uświadomił sobie swoją sytuację. Był tak pochłonięty własnymi myślami. że głos jego zabrzmiał trochę fałszywie:

— Tak, panie inspektorze... Przychodzę z głównej kwatery — rzekł. — Otrzymałem dla pana polecenie.