Strona:PL Lord Lister -86- Tajemnicza choroba.pdf/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Tajemnicza choroba
Krzyk w nocy

— Czy wszystko jest przygotowane? — zapytał Raffles — kładąc swą jedwabną czarną maskę do kieszenie fraka.
— Zdaje mi się, że wszystko — mruknął pod nosem Brand.
Charley Brand był w zdecydowanie złym humorze. Obaj przyjaciele wrócili do Londynu zaledwie przed paru tygodniami z Paryża. Brand miał nadzieję, że teraz przynajmniej wypoczną, tymbardziej, że lato poczęło się dotkliwie dawać we znaki mieszkańcom Londynu.
Brand marzył o spokojnych dniach w cichej nadmorskiej miejscowości, lub w górach Szkocji. Tymczasem Raffles wynajdował wciąż jakieś nowe powody, aby odwlec chwilę wyjazdu z miasta. Teraz znów zamierzał dokonać wypadu, który przejmował, niezbyt zresztą tchórzliwego Branda, prawdziwym przerażeniem.
Chodziło mianowicie o włamanie do willi lorda Seymoura Higgsa, któremu Raffles postanowił sprawić porządną nauczkę.
Lord Seymour Higgs był w czasie wielkiej wojny pułkownikiem. Jakkolwiek został już przeniesiony na emeryturę, należał do ludzi, którzy dobrze jeszcze władają bronią.
Razem z nim mieszkał jego siostrzeniec, Cecil Darington. Nie cieszył się on zbytnią sympatią swego wuja, jak szeptano złośliwie w klubach, których ten milczący i zamknięty w sobie młodzieniec był członkiem. Ale i on chyba nie zawahałby się chwycić za broń we własnej lub cudzej obronie...
Podczas, gdy Brand pogrążony był w tego rodzaju refleksjach, Raffles spokojnie przygotowywał się do wyjścia.
— Gdybyśmy zdecydowali się wcześniej, mielibyśmy o jednego przeciwnika mniej — wybuchnął wreszcie Brand — Cecil Darington dopiero przed sześciu miesiącami wprowadził się do domu swego wuja...
— Tak, ale wówczas jeszcze nie wiedziałem, że lordowi Seymour Higgs należy się nauczka. — Skądże mogłem przypuszczać, że ten mrukliwy staruszek gnębi swych farmerów i wyciska z nich ostatnie grosze?.. Twarda z niego sztuka! Czy wiesz, że jeden z jego synów ożenił się z aktorką i został za to przez ojca wypędzony z domu?
— Słyszałem coś o tym... Podobno pojechał do Ameryki i tam dorobił się fortuny, pędząc szczęśliwy żywot przy boku swej żony, która obdarzył go dwojgiem dzieci...
— To prawda, Brand... Tak przedstawia się sprawa starszego syna, który powinien był odziedziczyć tytuł i majątek. Młodszy syn poległ w czasie wojny, tak że wnuk jest jedynym dziedzicem starego...
— Jeśli go, oczywiście, przeżyje — odparł Brand, otwierając walizę, aby wrzucić do niej maskę i gumowe rękawiczki. — Chłopak jest słabowity i wszystko przemawia za tym, że wcześniej zejdzie do grobu, niż dziadek...
— I to możliwe. Stary — to prawdziwy Harpagon, który ani grosza nie daje na żadne publiczne cele.
— Trudno go do tego[1]
— Właśnie w tym celu pragnę mu złożyć w nocy wizytę.
— Zapominasz, że teraz o czwartej godzinie jest już zupełny dzień.
— Będziemy więc musieli opuścić jego dniu przed godziną czwartą...
— A dzwonki alarmowe?
— To już jest twój resort.
— A siedmioro, czy ośmioro służby?
— Wszyscy śpią na ostatnim piętrze pałacu... Czy masz jeszcze jakieś wątpliwości?
— Nie, Edwardzie...
— Czy Henderson jest gotów?
— Czeka na dole w aucie.
— Możemy więc wyjść..
Raffles ujął niewielka, lecz ciężką walizę. — Zamiast ubrań i przyborów toaletowych mieściła ona narzędzia, niezbędnedo niebezpiecznego przedsięwzięcia, którego zamierzali dokonać.
Brand chwycił drugą walizę i obydwaj przyjaciele opuścili wytworna willę, która od kilku miesięcy zajmował Raffles pod nazwiskiem lorda Wiliama Aberdeena.

Gdyby ktoś spotkał ich na plaży wziąłby ich za podróżnych, którzy przed chwilą przyjechali do Londynu.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Brak dalszego tekstu.