Strona:PL Lord Lister -86- Tajemnicza choroba.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Darington zacisnął pięści.
— Wydajcie mnie w ręce policji — rzekł. — Zobaczycie, jak się to skończy! Ten stary dureń, Seymour, nie przeżyje hańby. Wtrącicice go do grobu... Znajdę sobie adwokata, który potrafi mnie obronić...
Raffles spojrzał łotrowi prosto w oczy.
— Nie, Darington... Nie staniesz przed obliczem zwykłego sędziego.... Oszczędzę tego wstydu staremu Seymurowi. Zbrodnia twoja nie ujdzie ci jednak na sucho. Postanowiłem ugodzić cię w twe najczulsze miejsce. Pozbawię cię wszystkiego, co lubisz: wesołego życia, wygód, towarzystwa ludzi, wyścigów, rozrywek i klubów. Zostaniesz skazany na samotność. Dopiero po roku zobaczę, jaki ten okres wywarł na tobie wpływ. Jeśli się poprawisz, wrócisz do życia, jeśli nie, pozostaniesz na odludziu...
Zanim Darington zdążył zdać sobie sprawę z sensu owych słów, ciężkie drzwi zamknęły się za Rafflesem i jego przyjaciółmi.
Darington z rozpaczliwym łkaniem rzucił się na więzienne łoże.

Następnego, dnia około godziny czwartej po południu, ajkaś potężna maszyna szybowała w powietrzu nad Oceanem Spokojnym w odległości pięćdziesięciu mil na północ od wschodnich wybrzeży Wysp Markizy.
Był to „Szatan Przestworzy“, wspaniały samolot Rafflesa, osiągający większą szybkość niż najszybsze maszyny wojskowe. Załoga jego składała się z czterech ludzi: Henderson siedział przy sterze, a w obszernej kajucie znajdował się Raffles, Charley i Cecil Darington.
Na twarzy łotra widniały głębokie bruzdy. Zrozumiał wreszcie, że od wyroku Tajemniczego Nieznajomego nie było apelacji... Zrozumiał, co znaczyły jego groźne słowa...
Samolot leciał na wysokości dwuch tysięcy metrów. Wreszcie znaleźli się nad niezamieszkałym archipelagiem. Henderson znał wyspy te dobrze. Nad jedną z nich zniżył lot i począł szukać wygodnego miejsca do lądowania. Znalazł je wreszcie.
Brand i Henderson wyskoczyli z maszyny, radzi, że mogą wyprostować zmęczone podróżą członki. Raffles zbliżył się do Daringtona.
— Rozpoczyna się twoja kara, Darington — rzekł. — Zapamiętaj sobie, że nie będziesz tu miał ani szampana, ani kart, ani nic z tego, co dotychczas stanowiło treść twego próżniaczego życia. Zawsze to lepsze, niż cztery ściany więzienia. Przywieźliśmy ci wszystko co może ci się przydać. Znajdujesz się w sytuacji, której by mogło ci pozazdrościć wielu rozbitków. Zostawiamy ci dwa doskonałe karabiny, topór, dwa noże, kamień do ich ostrzenia i całą skrzynkę amunicji.
Nie zbraknie ci również książek, przyborów do pisania i środków żywności na tydzień. O pożywienie będziesz musiał się sam postarać. Ptaków i ryb masz pod dostatkiem. W ciągu roku odwiedzimy cię dwukrotnie, aby sprawdzić, co się z tobą dzieje. Postaraj się możliwie jak najlepiej wykorzystać swą samotność, to jedyna moja rada.
Tymczasem Henderson i Brand zdążyli wyładować wszystkie przywiezione przedmioty.
— Na wyspie będziesz mieszkał przez dziesięć lat, o ile nie zasłużysz sobie na wcześniejsze uwolnienie. Państwowy sędzia skazałby cię prawdopodobnie na karę dożywotniego więzienia. My jesteśmy łagodniejsi. A teraz żegnaj!
Darington milczał. Siedział nieruchomo na jednej ze skrzyń, utkwiwszy wzrok w dali... Obojętnie patrzał na przygotowania trzech mężczyzn do drogi. Po chwili „Szatan Przestworzy“ uniósł się w górę.
Raffles kazał Hendersonowi wziąć kurs na północno-zachód. Późnym wieczorem wylądowali w Los Angelos, w zatoce kalifornijskiej. Raffles postarał się uprzednio o amerykańskie dowody osobiste[1] dla siebie i dla swej załogi. Uniknął w ten sposób trudności, związanych z odprawą celną.
Noc spędzili w Los Angelos. O godzinie ósmej rano wystartowali w dalszą drogę i o drugiej po południu wylądowali w Denver, stolicy stanu Colorado.
Małym Fordem ruszyli wszyscy trzej w stronę miasta. Zatrzymali się przed pierwszym posterunkiem policji. Raffles wysiadł, aby dowiedzieć się a adres Filipa Seymoura.
Znaleźli się wkrótce przed willą, położoną na skraju miasta. Na spotkanie ich wyszedł wysoki, potężnie zbudowany mężczyzna. Rafflesa uderzyło niezwykłe podobieństwo pomiędzy ojcem a synem.
— Drogi panie Seymour — rzekł Raffles przyjaźnie. — Mam panu do zakomunikowania bardzo poważną wiadomość. Przychodzę w imieniu pańskiego ojca, który chciałby przed śmiercią ujrzeć swego najstarszego syna i powiedzieć, jak bardzo żałuje swego uporu i zaślepienia. Przebacza panu i przywraca wszelkie jego prawa. Oto list, który napisał wczoraj i którego doręczenie mi polecił.
Filip Seymour słuchał tych słów ze zdumieniem.

  1. Przypis własny Wikiźródeł To chyba jest tzw. „licentia poetica“ autora — w USA nie ma dowodów osobistych...