Strona:PL Lord Lister -74- Skandal w pałacu.pdf/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przedstawię panu sir Johna Minsterhalla, szczęśliwego narzeczonego naszej pani domu... A oto pan Crofton...
Hrabia de Rockan ukłonił się lekko. Badawczym spojrzeniem obrzucił Minsterhalla, który na pierwszy rzut oka robił wrażenie prawdziwego gentlemana. W oczach jego i dokoła ust czaił się jednak wyraz okrucieństwa, który nie uszedł uwagi lorda Listera.
— Czy nie uważa pan, hrabio, że ten Minsterhall to dziecko szczęścia? — rzekł Crofton, zwracając się do Listera.
— Niech pan spojrzy na ideał piękności, jakim jest lady Helena! Gdybym był o dziesięć lat młodszy, postarałbym się walczyć o jej względy, rywalizując z Minsterhallem.
Raffles skrzyżował ręce i spojrzał uważnie na twarz mówiącego: oblicze jego tchnęło hipokryzją.
— O dziesięć lat młodszy, panie Crofton? — Dlaczego? Jest pan przecież w kwiecie wieku... — odparł z uśmiechem.
Crofton rozejrzał się lękliwie dokoła.
— Tak... Oczywiście... Bóg pozwolił mi zachować piękność i siłę młodzieńca w wieku dojrzałego mężczyzny — odparł.
Baronet chrząknął... Hrabia Essex zainteresował się nagle wspaniałym kandelabrem. Tylko Raffles zdołał zachować powagę.
— Niestety, baronet mnie uprzedził — ciągnął dalej Crofton płaczliwie. — Przypuszczam, że uczyni ją szczęśliwą...
Minsterhall rzucił mu sarkastyczne spojrzenie.
Staruszek ubrany był pretensjonalnie i z niezwykłą starannością...
Przez materiał obcisłej marynarki widać było wyraźnie fiszbiny gorsetu. Na nogach miał obcisłe lakierki, które mu boleśnie uciskały stopy. Crofton był kierownikiem urzędu stanu cywilnego. Raffles zastanawiał się nad tym, w jaki sposób skromna pensja pozwala mu na kosztowne stroje i bywanie w eleganckim święcie.
— Na pańskim miejscu zgoliłbym brodę — rzekł nagle.
— Brodę? — zapytał Crofton. — Jestem z niej przecież taki dumny!
— Możliwe, ale ona pana postarza. Czy nieprawda, panowie?
— Oczywiście, oczywiście... — odparli hrabia Essex i baron znudzeni tą rozmową.
— Bardzo możliwe — zgodził się Crofton. — Gdyby pan mał brodę, hrabio, wyglądałby pan o dziesięć lat starzej.
— Bez wątpienia. Niech pan posłucha mojej rady: zgol pan brodę i noś w oku monokl...
— Dlaczegóżby nie?... Ale czy rzeczywiście sądzi pan, że monokl podobałby się kobietom? To moja jedyna słabość.
Raffles uśmiechnął się. Czterej mężczyźni skierowali się w stronę przyległego saloniku, gdzie rozpoczęto grę w karty.
Hrabia Rockan usiadł naprzeciw wielkiego zwierciadła. W lustrze tym widział wszystko, co się odbywało na dużej sali. Minsterhall wydawał mu się dziwnie zdenerwowany.
— Czy panowie wybaczą mi, że przerwę grę na chwilę? — rzekł nagle. — Hrabia de Rockan zechce może przejąć ode mnie bank?
Minsterhall wygrał znaczną sumę pieniędzy. Raffles przyjął ofertę. Grę przerwano na chwilę. Obydwaj panowie, Minsterhall i Raffles wstali. Nagle Raffles chwycił niespostrzeżenie Minsterhalla za prawą rękę, wsunął mu dwa palce za mankiet i wyjął z niego szereg kart.
— Trzeba lepiej uważać, baronecie — rzekł ironicznie — jedna z kart była zbyt widoczna. Nakryłem pana... Na przyszłość radzę być więcej ostrożnym.
Baronet zbladł, jak papier. Raffles schował karty do kieszeni tak zręcznie, że nikt z obecnych nie spostrzegł tej sceny.
— Niech się pan nie boi, Minsterhall — rzekł — nie dbam o to, ile pan wygrał ode mnie. Ale skończmy już z tym... Nasi partnerzy zaczynają się niecierpliwić.
Baronet nie wypowiedział ani słowa.
Odwrócił się szybko i zniknął w wielkim salonie. Raffles podszedł do zielonego stołu. Szczęście sprzyjało mu niebywale, chociaż grał uczciwie. Przez cały czas nie spuszczał oka z tego, co się działo na sali. Obserwował wszystko w wielkim lustrze: widział, że baronet podszedł do swej narzeczonej i nachylił się ku niej, jak gdyby prosił ją o coś. Lady Helena odsunęła się od grupy osób z którymi stała. Jej oczy spoglądały na baroneta z wyrazem niezwykłej pokory. Minsterhall zbliżył się do służącego, niosącego na złotej tacy trzy filiżanki czekolady. Raffles obserwował tę scenę z takim zajęciem, że karty wypadły mu z rąk. Minsterhall chwycił filiżankę i rozejrzawszy się dokoła wyjął z kieszeni mały flakonik, ulał do filiżanki kilka kropel jakiegoś płynu, po czym podał filiżankę swej narzeczonej.
Tajemniczy Nieznajomy chciał zerwać się i biec, lecz Helena zdążyła już wypić i odstawić filiżankę na stolik.
— Siedem! — zawołał triumfująco Crofton.
Okrzyk ten przypomniał Rafflesowi o grze. Z roztargnieniem zajrzał w swe karty
— Dziewięć! — odpar łobojętnie.
Crofton wyjął z portfelu ostatni banknot i wręczył go lordowi Listerowi.
W tej chwili baronet wrócił do pokoju i zajął miejsce za stołem. Crofton chciał się podnieść, lecz Minsterhall zmusił go do pozostania.
— Co się stało, Crofton? — zapytał.
— Zgrałem się, baronecie...
— Ale to jeszcze nie powód, mój drogi, aby przerywać grę. Jesteś wśród przyjaciół. Ile ci trzeba?
Minsterhall wyciągnął z kieszeni paczkę banknotów. Nie czekając na odpowiedź Croftona, wręczył mu dwieście funtów.
Gra trwała nadal. Od czasu do czasu Raffles rzucał jakieś słowo. Nagle zwrócił się do Minsterhalla.
— A propos... Czy są jakieś nowe wiadomości o przestępcy, który usiłował otruć lorda Clixtona?
Baronet rzucił z ukosa spojrzenie na Rafflesa, który udawał, że tego nie widzi i zdawał się być pochłonięty grą.
— Czy pan mówi o Fredzie Fullerze? — wtrącił się do rozmowy Crofton. — Mam nadzieję, że lada chwila zostanie przyłapany.
— Widzę, że nie jest pan przyjacielem Fullera — rzekł Raffles.
— Ja? Nie mam nic wspólnego z bandytami? Cieszmy się, że lord Clixton przejrzał go na wskroś i odmówił mu ręki swej córki...
— Czy sądzi pan, że byłby on również żamor-