Strona:PL Lord Lister -74- Skandal w pałacu.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czy nie szukaliście przypadkiem Rafflesa? Za chwilę będę miał zaszczyt pokazać go panom...
Za przykładem lorda Clixtona wszyscy goście siedli do stołu. Raffles zajął miejsce w pobliżu baroneta Minsterhalla. Baronet siedział po prawej ręce lorda, zajmującego miejsce naczelne. Po jego lewej ręce siedziała Helena. Tuż obok Rafflesa usadowił się... Baxter! Marholm zajął miejsce obok swego szefa.
Hrabia Rockan podał Baxterowi półmisek z kawiorem. Lokaje nalewali szampana. Baxter pienił się tymczasem z wściekłości... Czy to naprawdę był Raffles? Obawy jego wzrastały w miarę posuwania się wskazówek zegara... Szampan szumiał mu już w głowie.
W pewnej chwili baronet zbliżył się do Heleny, chwycił jej kieliszek i zawołał:
— Zgodnie z odwiecznym zwyczajem, mąż powinien wypić pierwszy z kieliszka żony...
Umoczył wargi w złocistym płynie i postawił kielich przed Heleną.
Odpowiedziały mu wesołe śmiechy i brawa. Nawet lorda ubawiło to wystąpienie. Tylko Raffles uważnie śledził każdy gest baroneta.
— Uwaga!... Pańska serwetka upadla pod stół, inspektorze! — rzekł nagle.
Szef Scotland Yardu i Marholm nachylili się równocześnie, aby ją podnieść. Raffles skorzystał z tego momentu, aby zamienić błyskawicznie kieliszki, stojące przed Heleną i Baxterem. Wysokie bukiety kwiatów ułatwiły mu to zadanie.
— Musi pan wiedzieć, inspektorze, że żywię dla pana jak najserdeczniejsze uczucia — ciągnął dalej lord Lister — chciałbym nawet gorąco pomoc panu w schwytaniu Rafflesa... Czy wie pan, gdzie on się teraz znajduje?
Baxter zamierzał właśnie wskazać palcem na Listera, gdy ten przerwał mu:
— To on właśnie żeni się z lady Helena pod nazwiskiem baroneta Minsterhalla.
Rewelacja ta oszołomiła Baxtera. Odruchowo schwycił za stojący przed nim kieliszek szampana i wypił go jednym haustem.
— Pańskie zdrowie, inspektorze — rzekł hrabia de Rockan.
Po chwili wzrok Baxtera zmętniał, a głowa pojęła się chwiać na wszystkie strony.
— Znów spił się, jak bela — mruknął do siebie Marholm. — Co począć z takim szefem?
Baxter mamrotał jakieś słowa bez związku. Tymczasem lord Clixton wstał i wygłosił krótkie przemówienie. Baxter czuł, ż ogarnia go dziwna słabość. Ostatkiem wreszcie sił wyciągnął rękę w stronę hrabiego de Rockan:
— W... W... Imieniu...
— Cesarza chińskiego — dokończył Raffles z całą powagą, trącając się z nim kieliszkiem.
Baxter stracił zupełnie zdolność działania. Kilka kropel trucizny, którą Minsterhall wlał do kieliszka Heleny, zwaliło go zupełnie z nóg.
Tymczasem stała się rzecz zgoła nieoczekiwana. Raffles podniósł do góry kielich i zaczął donośnym głosem:
— Panie i panowie!... Biorąc udział w dzisiejszej uroczystości powinienem wznieść toast na cześć nowożeńców. Niestety, okoliczności zmuszają mnie do tego, aby ukazać waszym oczom okrutna prawdę. Chodzi tu o szlachetną, niewinną dziewczynę, która niedawno jeszcze była uosobieniem zdrowia I wesołości. Spójrzcie tylko na nią: w jej oczach pozbawionych wyrazu czai się smutek i rezygnacja... Dlaczgo tak się stało? Otóż przyczyna tego jest prosta. Lord Clixton człowiek zacny, pozwolił się podejść niecnemu łotrowi i oddał mu rękę swej córki...
Raffles umilknął na chwilę. Wbrew oczekiwaniu, przy stole zapanowała śmiertelna cisza. Nawet Minsterhall, przerażony nagłością ataku, nie zdobył się ani na jedno słowo.
Raffles zwrócił się do swego sąsiada Baxtera.
— Inspektorze — rzekł. — Czy nie powiedziałem prawdy?
— Oczywiście — odparł Baxter na którego trucizna wywarła swój przemożny wpływ.
Spojrzenia obecnych zwróciły się ku niemu. Marholm zbyt był sam zdumiony, aby pytać o przyczynę tej nagłej zmiany w zapatrywaniach swego szefa. Tymczasem baronet odzyskał już zimną krew.
Podniósł się z krzesła i pieniąc się z wściekłości zawołał:
— To niesłychany skandal... Nie będę tolerował podobnej bezczelności! Lordzie Clixton, czy uważa pan za właściwe, abym się usprawiedliwił?.. Zaraz powiem kim jest ten człowiek...
Raffles nie pozwolił mu skończyć.
— Szkoda zbędnych słów... — rzekł sucho. — Jesteś pan bandytą i nikt panu nie da wiary... Bo jakże wierzyć przestępcy, który popełnił całe mnóstwo zbrodni?... Pan jest Raffles...
— Inspektorze, czyń pan swoją powinność! — dodał zwracając się do Baxtera.
— W tej chwili! — odparł Baxter z pośpiechem.
Nikt z obecnych nie przypuszczał ani przez chwilę, że Baxter nie jest panem swej własnej woli. Tylko Minsterhall zrozumiał co się stało. Ogarnęła go wściekłość. Jak tygrys rzucił się na Rafflesa, ściągając po drodze obrus z nakryciem. Raffles stał spokojnie, jak posąg. Pchnął swego napastnika silnie w bok i rzucił go po prostu w otwarte ramiona Baxtera.
Powstało niesłychane zamieszanie. Część gości rzuciła się na Minsterhalla, aby go obezwładnić. Tu i owdzie rozlegały się krzyki przerażonych kobiet. Po kilku minutach Minsterhall leżał już związany, z kajdankami na rękach i nogach.
— Co zrobimy z tym człowiekiem, szefie? — zapytał Marholm szeptem. — Pewien jestem, że to nie Raffles...
Baxter spojrzał na swego podwładnego z wściekłością. Odwrócił się i wymierzył Marholmowi tak siarczysty policzek, że biedakowi świeczki stanęły w oczach.
— To będzie dla was nauczka na przyszłość — zawołał szef Scotland Yardu.
Schwytałem Rafflesa na gorącym uczynku, a wy wciąż powtarzacie swoje, że to nie on...
Marholm rozcierał ręką zbolałą twarz.
— Dobrze już dobrze... Niechże to będzie Raffles — rzekł. — Skoro pan w to wierzy...

Wielebny Pussyfoot

Po wyprowadzeniu baroneta, goście lorda Clixtona zgromadzili się w jednym z kątów salonu, omawiając ze zgorszeniem ten wypadek.
Może po raz pierwszy w życiu lord Clixton zdał sobie sprawę z własnej bezradności.
— Panie i panowie — rzekł wreszcie — zwracam się do was z prośbą o zachowanie tego wypadku w ścisłej tajemnicy... Zaszkodzilibyście nietylko