Strona:PL Lord Lister -71- Trzy zakłady.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jest wam w każdym razie lepiej, niż mnie... Od czasu do czasu możecie pojechać sobie do Londynu. Ja zaś żyje na tym przedmieściu, jak w więzieniu. Jak się pan nazywa? — zapytała zwracając się do Rafflesa.
— Mohamed — odparł Raffles.
— Co za okropne imię! Dlaczego pana tak nazwano?
— Musiałaby się pani zapytać mego ojca.
— Głupstwo! Będę cię nazywała Bob. To o wiele krótsze i łagodniejsze. Bob — był to mój pierwszy narzeczony. Wyjechał do Szkocji, niestety... Przypominasz mi go bardzo.
— Tym lepiej — odparł Raffles z uśmiechem. — Czy jesteś sama w tym domu?
— Jest tu jeszcze stary lokaj i mój pan.
— Lord Hammer?
— Tak. Czy go znasz?
— Oczywiście. To przyjaciel mego pana: należy on do tego samego klubu. Słyszałem, że ma wspaniałą kolekcję starej broni.
— Tak. Cały pokój pełen jest tego żelastwa. Nie masz pojęcia, ile kłopotu mam z utrzymaniem porządku.
— Czy twój lord przechowuje tę broń w obawie przed włamywaczami?
— Skądże? Zresztą wszystkie drzwi tutaj zaopatrzone są w dzwonki alarmowe a posterunek policji znajduje się w odległości dwóch kroków... Po prostu zbiera z zamiłowania starą broń i to wszystko...
— Powiedz mi, moja mała, czy nie mógłbym zobaczyć tej kolekcji? Nie chce mi się wierzyć, że takie rzeczy się zbiera.
Pokojówka kiwnęła potakująco głowa
— Mogę ci to pokazać... Mój stary jest teraz w swym klubie w Londynie i nie wróci przed godziną dragą w nocy. Fred, lokaj, śpi już oddawna... Sama jedna muszę warować w tej budzie!
I znów powtórzyła się historia, która miała miejsce w willi lorda Suffolka. Pokojówka wprowadziła Rafflesa do pokoju, w którym mieściła się sławna kolekcja broni.
— Twój pan ma widocznie zupełnie źle w głowie. — rzekł Tajemniczy Nieznajomy po chwili milczenia. — Po co gromadzić to zardzewiałe żelastwo?
Pokojówka, która zresztą podzielała to zdanie, nie spostrzegła, że Raffles zręcznie schował pod marynarką wspaniały sztylet z damasceńskiej stali o bogato rzeźbionej rękojeści.
Obaj przyjaciele krótką chwile zabawili jeszcze w demu lorda, poczym pożegnali się z miłą dziewczyną obiecując wrócić nazajutrz.
Na ulicy Charley uśmiał się serdecznie:
Raffles nakazał mu milczenie. Dopiero, gdy znaleźli się w willi w Regent Parku i wygodnie usiedli przed kominkiem, Raffles wyciągnął z zanadrza statuetkę, sztylet oraz nóż do krajania papieru i rzekł:
— Spójrz Charley: dzięki tym przedmiotom zarobiłem 10.000 funtów... Muszę się przebrać i śpieszyć do klubu... Sądzę, że oczekują mnie tam z niecierpliwością.

Dwa wygrane zakłady

Wśród członków „Tower Clubu“, panowało tego wieczora przekonanie, że lord Aberdeen przegra zakład.
Dobiegła godzina dwunasta.
— Drodzy panowie — zabrał głos lord Suffolk — sądzę, że lord Aberdeen nie zjawi się dzisiaj w klubie: nie będzie bowiem chciał narażać się na docinki, które go czekają w razie przegrania zakładu. Pół godziny dzieli nas jeszcze od umówionego terminu.
— Jeśli wygramy zakład — ciągnął dalej lord Hammer — będziemy mieli zaszczyt razem z lordem Suffolkiem zaofiarować panom szampana.
Spojrzenia wszystkich skierowane były w stronę zegara. Jeszcze tylko trzy minuty...
— Panowie — wygraliśmy! — rozpoczął lord Suffolk, wznosząc kielich do góry. Proponuję wnieść toast na cześć zwycięzców.
— Uważam to za przedwczesne — odezwał się wiceprzewodniczący lord Pearson. Nie wolno nam z góry przesądzać porażki lorda Aberdeena.
Wskazówka zegara powoli posuwała się naprzód. W chwili, gdy zegar wydzwaniał wpół do pierwszej, drzwi otworzyły się i ukazał się w nich lord Aberdeen.
— Witam panów!
Wszystkie spojrzenia zwróciły się ku niemu.
Pierwszy odezwał się lord Suffolk.
— Nie wygrał pan chyba zakładu, drogi lordzie? — Nie ma się czego wstydzić, byliśmy o tym z góry przekonani.
— Oświadczam panom, że wygrałem. Przynoszę dowody-...
Raffles zbliżył się do stołu i z wewnętrznej kieczeni fraka wyjął statuetkę z bronzu.
— To dla lorda Suffolka — rzekł. — Ta figurka pochodzi z jego mieszkania.
Suffolk chwycił figurkę. Przyjrzał jej się uważnie i rzekł potrząsając głową.
— Przyznaję, że w pokoju mej żony znajduje się podobna statuetka. Ta figurka bardzo jest do niej podobna... Nie jest jednak wykluczone, że jest to kopia, jakich w Londynie znajdzie się kilka... Nie chcę poddawać w wątpliwość słów lorda Aberdeena, muszę jednak zatelefonować natychmiast do domu, aby to sprawdzić.
— Pocóż telefonować do domu o tak późnej porze — rzekł Raffles uprzejmie. — Pomyślałem już o tym, lordzie Suffolk, i dla pewności zabrałem jeszcze jeden przedmiot, który zapewne przekona pana o przegranej.
Wyciągnął z kieszeni nóż z kości słoniowej. Rękojeść tego noża ozdobiona była miniaturą o znacznej wartości... Suffolk zbladł.
— Oczywiście — rzekł, starając się opanować. — Poznaję te przedmioty... Jeśli lord Aberdeen nie dostał się do mej willi przez włamanie i jeśli spełnił wszystkie warunki zakładu, uznaje się za zwyciężonego.
— Zapewniam was, Suffolk, że wszystkie warunki zostały zachowane. Jeśli pan pozwoli, opowiem wice - prezesowi Pearsonowi, w jaki sposób dokonałem tego czynu. Muszę jednak otrzymać wpierw od niego zapewnienie, że mnie nie zdradzi. Daję słowo honoru, że znalazłem się w willi lorda Suffolka bez użycia przemocy lub gwałtu...
— Przyrzekam, — rzekł lord Pearson. — Mam nadzieję, że panowie mają zaufanie do mojej bezstronności...
Raffles odprowadził go na stronę i opowiedział mu dokładnie przygodę ze służącymi lorda Suffolka. Pearson zaśmiewał się do łez.
— Panowie — odezwał się następnie do zebranych — oświadczam wam, że sposób, w jaki lord Aberdeen zdobył tę przedmioty, odpowiada warunkom zakładu. Ogłaszam więc uroczyście, że lord