Strona:PL Lord Lister -47- Obrońca pokrzywdzonych.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

puścili potężny słup wody na tę część drabiny, którą ogarnęły już płomienie. Mężczyzna zdawał się nie zwracać uwagi na te środki ostrożności. Gdy doszedł do dwuch trzecich drabiny, nagle zwrócił się na lewo. Stopy jego zwisały nad przepaścią. Schwycił się dłońmi za występ muru. Z kocią zręcznością przedostał się po sztukaterii na piętro, gdzie znajdowało się mieszkanie nieszczęśliwej matki. Przez krótką chwilę sylwetka jego zarysowała się na tle okna.

— Więcej wody — usłyszano krzyk. —
Po tych słowach zniknął on w płomieniach.
Nastąpiły minuty pełnego napięcia oczekiwania. Pompy wyrzucały strumienie wody w kierunku drabiny i okna. Nagle rozległ się przeraźliwy krzyk.
Na górze ukazał się człowiek z małym dzieckiem w ręku. Ogień nie puszczał swej ofiary. Płomienie lizały go swymi językami, osmalały włosy, zapalały ubranie. Strażacy spostrzegli niebezpieczeństwo. Silny prąd wody zrzuciłby niewątpliwie z drabiny dziecko i jego zbawcę. Należało działać ostrożnie. Skierowali w ich stronę rzęsisty deszcz kropel. Pod jego osłoną bohaterski mężczyzna, wraz z dzieckiem, zszedł spokojnie z drabiny. Znajdował się w odległości kilku metrów od ziemi, gdy nagle, dał się słyszeć przeraźliwy huk. Przednia fasada domu runęła.
Baxter i Fournier wypchnięci zostali przez ciekawy tłum aż do pierwszego rzędu. W oślepiającej jasności, która w tej chwili zalała plac można wyraźnie było dostrzec rysy nieznajomego. Z piersi ich wyrwał się ten sam okrzyk:
— Raffles!
Bohaterstwo nie odgrywało dla nich najmniejszej roli. Ożywiała ich ta sama myśl. Chcieli za wszelką cenę dostać go w swe ręce.
Baxter poinformował o wszystkim dyżurnego policjanta i okazując mu nakaz aresztowania, zażądał zatrzymania nieznajomego mężczyzny.
W tym momencie Raffles zeskoczył na ziemię i oddał dziecko w ręce plączącej ze szczęścia matki. Otoczono go dokoła. Nagle uczuł czyjąś rękę na swym ramieniu. Odwrócił się i spostrzegł Baxtera w towarzystwie dwuch policjantów.
— W Imieniu Prawa i Króla zatrzymuję pana — rzekł inspektor. —
Tłum zdumiał się. W tej samej chwili wydarzył się dziwny wypadek. Płonąca belka oderwała się od domu i spadła na ziemię pociągając za sobą strażaka. Rozległ się okrzyk zgrozy.
Baxter, Fournier i policjanci odskoczyli w tył. Gdy uspokoili się, więźnia już nie było...

Nieoczekiwany powrót

— Kto ma dzisiaj dyżur na Goldhawke Road?
— Dodge — panie inspektorze.
Inspektor policji Baxter sprawdził na tablicy tę informację.
Po wypadku Fourniera, van Brixen postanowił przedsięwziąć pewne kroki zapobiegawcze.
Umieścił w rozmaitych bankach swą gotówkę oraz walory. Ponieważ wybierał się z Tatianą Mirow w podróż naokoło świata i nie miał zaufania do swej służby prosił policję, aby otoczyła opieką jego dom.
Władze policyjne zadośćuczyniły temu żądaniu tym chętniej, że spodziewały się wizyty Rafflesa w tym domu w czasie nieobecności właściciela. Ponieważ wszystko, co dotyczyło Tajemniczego Nieznajomego, należało do resortu Baxtera, powierzono mu i tę sprawę. Baxter postanowił ustawić na dzień posterunek przed willą, na noc zaś podwoić straże.
Dwa miesiące upłynęły od czasu wyjazdu van Brixena i żadne specjalne wypadki nie zaszły. Straż przed willą sprawował policjant Dodge. W czasie, gdy przechadzał się przed willą tam i z powrotem dostrzegł, że przed wejściem zatrzymuje się jakieś auto.
Policjanta uderzył wygląd szofera: za kierownicą bowiem siedział Murzyn. Jego ubranie koloru khaki i czerwony fez, podkreślały jeszcze czarnotę jego twarzy.
W chwili gdy wóz się zatrzymał, policjant stał w odległości zaledwie kilku kroków od niego. Spostrzegł, że Murzyn zeskoczył lekko ze swego miejsca i otworzył drzwiczki pomagając wysiąść swemu panu.
Osoba siedząca wewnątrz auta, poruszała się niesłychanie ciężko. Upłynęło sporo czasu, aż zdołała stanąć na chodniku. Najpierw bowiem mężczyzna wręczył szoferowi obie kule, na których się wspierał następnie zaś wysunął ostrożnie nogi i opierając się ostrożnie na klamce, wysunął górną część tułowia. Otulony byt kocem i głowę jego otaczały bandaże. Drobnym krokiem zbliżył się do bramy ogrodu, wspierając się na ramieniu Murzyna, który rzucał dokoła niespokojne spojrzenia.
Dodge zatrzymał się w pobliżu drzwi. Był zdecydowany bronić wejścia do mieszkania. Nowoprzybyły skinął mu przyjaźnie głową i wyciągnął ku niemu rękę.
— Co słychać Dodge? Nic nowego? Jak widzicie jestem ciężko chory i musiałem wrócić o wiele wcześniej niż zamierzałem. Proszę pozdrowić inspektora Baxtera i poprosić go, aby zechciał odwiedzić mnie tutaj jaknajszybciej ponieważ mam mu do zakomunikowania bardzo ważne rzeczy. Oczywiście byłbym to uczynił sam, gdyby mi na to pozwalało zdrowie. W każdym razie proszę mu podziękować serdecznie za trudy.
Van Brixen potrząsnął przyjaźnie ręką policjanta.
Dodge zadowolony ze zwolnienia z posterunku, udał się do Scotland Yardu, aby złożyć swemu szefowi sprawozdanie z tego, co się wydarzyło. Zastał Baxtera w biurze.
Inspektor zdziwił się niezmiernie na wieść o tym że Brixen nie uprzedził go o swym powrocie. To zachowanie znajdowało swe usprawiedliwienie w