Strona:PL Lord Lister -41- Czarna ręka.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mi, wychodzącymi na klatkę schodową. Czy mógłbym się w nim rozejrzyć?
Nie czekając na odpowiedź, Raffles wszedł za kontuar. Gdy położył rękę na klamce, aby otworzyć drzwi, prowadzące do pokoju, młody człowiek doskoczył do niego i odepchnął go silnie:
— Proszę się zatrzymać — zawołał. — Mister Morton zakazał mi wyraźnie wpuszczać kogokolwiek do jego prywatnego mieszkania.
— Niech pan nie będzie śmieszny — odparł kapitan kładąc dobrodusznie dłoń na ramieniu sprzedawcy.
Napróżno jednak młodzieniec starał się zwolnić z pod żelaznego uścisku. Zanim wypowiedział słowo Raffles otworzył drzwi.
Okrzyk zdumienia wspaniale odegrany, wyrwał się z jego piersi. Gość spojrzał na łóżko, na którym rysowała się woskowo żółta twarz zmarłego.
Młody człowiek wił się jak piskorz. Kapitan nie puszczał jego ramienia i silnym uderzeniem pięści zwalił go na ziemię. Następnie podbiegł do telefonu i połączył się z centralnym biurem policji w Scotland Yardzie.
— Przyślijcie natychmiast swych najlepszych agentów na ulicę Lincolna pod nr. 16 do jubilera Mortona — rzekł Raffles do dyżurnego urzędnika. W domu tym popełniono morderstwo.
W dziesięć minut potym auto policyjne zatrzymało się przed magazynem. Raffles widział ich przez szyby wystawy.
— Oczywiście, nasz przyjaciel Baxter znajduje się między nimi — rzekł do Charleya. Nie pozostawiłby nikomu innemu zaszczytu wykrycia morderstwa.
Baxter wszedł pierwszy do magazynu. Raffles przedstawił się inspektorowi jako kapitan marynarki brytyjskiej, sir Charles Lobster. W kijku słowach opowiedział mu wszystko i pokazał mu sfałszowany list Mortona.
— Bardzo panu dziękuję, kapitanie — rzekł Baxter, salutując po wojskowemu. Dla większego bezpieczeństwa nałożymy temu młodzieńcowi kajdanki na ręce.
Agenci przystąpili do skrępowania, leżącego na ziemi pseudo-subjekta. W trakcie zakładania mu kajdanków, rękaw jego koszul odchylił się. Detektyw Marholm zwany przez swych kolegów. „Pchłą“, drgnął na widok rysunku na przedramieniu więźnia.
— Proszę spojrzeć na tatuaż, panie inspektorze.
Baxter, agenci, John Raffles i Charley Brand wszyscy zwrócili oczy we wskazanym kierunku. Na lewym przedramieniu widniał wypalony znak czarnej ręki.
— Mamy tu doczynienia z najgorszymi zbrodniarzami — rzekł inspektor Baxter. Ten człowiek należy niezawodnie do zbrodniczej, tajnej organizacji włoskiej zwanej „Camorrą“.
W tej samej chwili w drzwiach, prowadzących do sąsiedniego pokoju, zjawił się towarzysz młodzieńca, trzymając w jednej ręce rewolwer, w drugiej sztylet.
— Maladetto! — zawył. — Czego tu chcecie?
— Przybyliśmy, aby cię zatrzymać — rzekł Baxter.
— Niechaj was wszyscy diabli — odparł Włoch.
Podniósł do góry rewolwer, celując w inspektora. W tej samej chwii, tuż za Baxterem, huknął strzał rewolwerowy. Włoch wypuścił broń z ręki a z jego prawego przedramienia trysnęła krew. Detektywi rzucili się na niego, wyrwali mu z rąk sztylet i mimo wściekłego oporu związali.
— Kto to strzelił? — zapytał Baxter.
— Ja — odparł John Raffles spokojnie i zapalił papierosa,
— Winieniem panu prawdopoodbnie życie — odparł inspektor Baxter.
Oficer marynarki uśmiechnął się.
— Jestem szczęśliwy, że zdołałem pana obronić, panie inspektorze. Byłbym niepocieszony, gdyby się panu coś stało.
— Proszę spojrzeć, panie inspektorze — zawołał detektyw Marholm — Ten człowiek nosi również na lewym przedramieniu znak ,Comorry“.
Baxter spojrzał na tatuaż, poczym wraz z lekarzem policyjnym skierował się w stronę łóżka. Lekarz oświadczył, że bez sekcji nie można ustalić czy śmierć nastąpiła w sposób gwałtowny.
— Przystąpimy więc do oględzin domu — zarządził inspektor.
W górnych pokojach panował nieporządek, świadczący o tym, że nie były sprzątane od wielu dni. Z części ubrania, porozrzucanych w jednym z pokojów nie trudno było poznać, że zamieszkiwała go kobieta. Napróżno jednak przeszukano cały dom w poszukiwaniu tej kobiety. Inspektor Baxter i Raffles mieli wrażenie, że wydobyliby z niej niejedno. Gdzież mogła się podziewać? W tym samym pokoju Raffles znalazł sztuczną siwą brodę.
Detektywi głowili się długo nad jej przeznaczeniem. Dopiero Raffles wyjaśnił tę zagadkę. Przyłożył brodę do twarzy starszego z więźniów i rzekł ze śmiechem:
— Oto Mister Morton — do złudzenia przypominający pradziwego Mortona.
Włoch rzucił mu pełne wściekłości spojrzenie. Raffles odgadł jego tajemnicę. Ten sam Włoch ubiegłej nocy ucharakteryzowany na Mortona, pokazywał klejnoty znajdującej się w sklepie damie.
Inspektor Baxter zebrał sąsiadów, aby dowiedzieć się od nich kto w ostatnich czasach pełnił u Mortona obowiązki służącego. Ku wielkiemu zdziwieniu inspektora Baxtera oraz samego Rafflesa wszyscy zgodnie wskazali na starszego z Włochów. Nikt jednak nie potrafił udzielić najmniejszej informacji o tajemniczej damie. Obydwaj członkowie „Camorry“ zachowywali na ten temat grobowe milczenie. Tylko Raffles mógłby udzielić pewnych wskazówek o kobiecie z ślepą latarką. Była to piękna blondynka o wyzywającym wyglądzie. Lord Lister pocieszał się, że wcześniej czy później spotka ją w uczęszczanych przez półświatek restauarcjach na Picadilly lub Strandzie.
Pożegnał się z inspektorem Baxterem i przyrzekł nazajutrz odwiedzić go w Scotland Yardzie.
Wyszedł już ze sklepu, gdy Baxter zawołał do detektywa Marholma:
— Biegnijcie za kapitanem... Zapomniałem zapytać go o adres.
Marholm pobiegł za autem Rafflesa, tak szybko jak mu na to pozwalały jego krótkie nogi.
— Zatrzymajcie się, zatrzymajcie — wołał zdyszany.
Lord Lister zatrzymał auto i zapytał Marholma czego sobie życzy.