Strona:PL Lord Lister -31- W podziemiach Paryża.pdf/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

będą przestrzeżone przez Scotland Yard i że otrzymają dokładny rysopis zbiega.
Zmienił przeto całkowicie swój wygląd zewnętrzny. Przylepił sobie fałszywą brodę i zapomocą zastrzyków z parafiny zmienił zupełnie kształt swego nosa. Wyglądał tak, że nie tylko władze policyjne, ale rodzona matka nie byłaby go poznała. W kieszeni miał najprawidłowszy paszport amerykański na nazwisko Harrisona, obywatela Stanów Zjednoczonych. Dzięki swej znajomości języków bez trudu mówił owym specyficznym amerykańskim akcentem, charakteryzującym yankesa.
W Dover, Raffles i Charley wysiedli z wagonu, jak dwaj nieznajomi, którzy zetknęli się przypadkiem jadąc w jednym wagonie. W porcie lord Lister spostrzegł dwuch agentów policji, przy­glądających się uważnie podróżnym, wysiadającym z wagonów. Z czysto amerykańskim akcentem zawołał tragarza polecając mu zanieść swe bagaże na pokład okrętu. Sam zaś ruszył za tragarzem i najspokojniej w świecie przeszedł tuż obok agentów policji. Dla Charleya sprawa ta przedstawiała jeszcze mniej trudności ponieważ jego rysopisu policja nie znała.
Gdy tylko okręt wypłynął na morze, Lord Lister udał się na tył okrętu. Niby przypadkiem, Charley znalazł się wkrótce obok niego. Oparł się o barierę i pogrążył w zadumie. W pobliżu nie było nikogo i przeto nikt nie mógł usłyszeć rozmowy, jaką prowadzili między sobą dwaj mężczyźni, spoglądający pozornie w dwóch rozbierznych kierunkach. Rozmowę rozpoczął lord Lister.
— Po głębokim namyśle przyszedłem do wniosku, że musimy się chwilowo rozłączyć.
— Czy to jest konieczne? — zapytał Charley.
— Tak — odparł lord Lister — Gazety donoszą, że Raffles uciekł wraz ze swym sekretarzem. Nie podają jednak twojego rysopisu. Musimy być ostrożni. Będę ukrywał się w Paryżu tak długo, dopóki pradziwa broda nie zastąpi sztucznej. Powtarzając zastrzyki z parafiny, zmienię zupełnie kształt swego nosa. Najpóźniej po upływie trzech tygodni będę mógł się pokazać ludziom, szczycąc się potężnym i obfitym zarostem.
— A co ja z sobą pocznę w międzyczasie? — zapytał Charley.
— Tutaj na ławce kładę mój portfel z pięćdziesięciu tysiącami funtów sterlingów. Sumę tę wypłaciło mi Towarzystwo Ubezpieczeniowe, w którym ubezpieczyłem się od kradzieży. Gdy tylko się stąd oddalę, weźmiesz ten portfel i schowasz go do kieszeni. W Calais wsiądziesz do innego wagonu, niż ja. Po przyjeździe do Paryża zatrzymasz się w hotelu „Regina“ pod nazwiskiem Mac Allana. Podasz się za bogatego Szkota, który przyjechał do Paryża, aby się zabawić. Wbrew utartej opinii będziesz żył szeroko i będziesz hojnie rozdawał napiwki. Mną się nie przejmuj..
— Ale co ty będziesz robił? — zapytał Charley Brand niespokojnie.
— Mam jeszcze dwa tysiące funtów sterlingów przy sobie. Wystarczy aby naprowadzić na fałszywy ślad agentów policji w ciągu tych trzech tygodni, które spędzimy oddzielnie. Nie czekając na odpowiedź, lord Lister położył portfel z czarnej skóry na ławce i oddalił się, idąc w kierunku kabin.
Charley zbliżył się do ławki, wziął portfel i włożył go do kieszeni. Przez kilka chwil błądził zamyślonym wzrokiem po falach morskich, wpatrując się w białą linię znikających wybrzeży angielskich. Następnie przeszedł znów na rufę, gdzie leżeli pasażerowie, wygodnie rozciągnięci na leżakach. Między pasażerami znajdowała się pewna młoda panna otulona aż po szyję kolorowym szkockim pledem. Delikatny owal jej twarzyczki otaczały puszyste złote włosy. Nosiła malutką podróżną czapeczkę, która uwydatniała regularność jej rysów.
Charley z zachwytem spojrzał na tę czarującą dziewczynę. Na chwilę wyjęła z pod pledu ręce, aby odłożyć książkę. Charley nie mógł oderwać oczu od jej malutkiej dłoni i dziwnie długich, zakończonych wąskimi paznogciami palców.
Młoda dziewczyna spostrzegła, że ją ktoś obserwuje. Uniosła głowę i płomienne spojrzenie jej czarnych oczu, stanowiących dziwny kontrast z jasno blond włosami, padło na Charleya. Przez chwilę zdawało mu się, że w spojrzeniu tym kryje się wyraz zachęty. Odwrócił się po chwili. Obawiał się bowiem, że wplątując się w miłą awanturkę, może ściągnąć na siebie uwagę policji.

„Senegambia“ przybiła wreszcie do portu w Calais. Spuszczono trap. W odległości kilkunastu kroków od brzegu oczekiwał już pociąg do Paryża.
Raffles, przechodząc korytarzem pulmanowskiego wagonu pierwszej klasy, uśmiechnął się pod wąsem na widok Charleya Branda, rozmawiającego w osobnym przedziale z nieznajomą pięknością z okrętu.
Pociąg ruszył. Lord Lister zajął miejsce w sąsiednim przedziale. Nie miał nic przeciwko temu, aby Charley, grający rolę bogatego Szkota, rozpoczął flircik z piękną damą. Z całego serca życzył swemu młodemu przyjacielowi przeżycie miłej awanturki, któraby mu uprzyjemniła pobyt w Paryżu.
W Amies lord Lister kupił poranne gazety.
Stwierdził z niemałym zadowoleniem, że prasa francuska rozpisuje się również szeroko o wyczynach Tajemniczego Nieznajomego. Wzmogło się w nim poczucie bezpieczeństwa: rysopis podawany przez dzienniki francuskie nie zgadzał się zupełnie z jego obecnym wyglądem.
Pociąg przybył do Pryża. Olbrzymia poczekalnia dworca Saint-Lazare jarzyła się światłami elektrycznych lamp. Lord Lister minął poczekalnię i wyszedł na ulicę. Chciał wsiąść do taksówki, gdy nagłe przypomniał sobie swego przyjaciela. Odwrócił się starając się odnaleźć go w tłumie. Spostrzegł go... Uśmiechnął się do niego bardziej jeszcze ubawiony niż poprzednio.
Charley Brand pomagał wsiąść do taksówki pięknej damie z okrętu. Rzucił szoferowi adres, którego lord Lister nie dosłyszał i sam wsiadł do tej samej taksówki.
Lord Lister zaśmiał się wesoło.

Okradziony

Już cztery dni bawił Raffles w Paryżu. Cztery długie dni delektował się poczuciem bezpieczeństwa, które zapewniły mu opisy jego osoby w prasie.
Stanął w drugorzędnym hoteliku w okolicach Montparnasse.