Strona:PL Lord Lister -31- W podziemiach Paryża.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tym skąpstwie. Pewne było, że większa część jego majątku pochodziła z nieczystych interesów i z lichwy.
Menuisier zaczął swoją karierę jako zwykły złodziej kieszonkowy, a zebrawszy fortunę nie potrafił nawet korzystać z niej należycie.
Stary skąpiec zadowolony był, że znalazł dobrego lokatora w swoim pawilonie w osobie siostrzeńca Komarczewa. O istnieniu tajnego przejścia na ulicę Watteau Menuisier oczywiśce nie wiedzał.
Raffles wysłuchał wszystkich tych wyjaśnień Komarczewa z dużym zainteresowaniem. Nie zdradzając się ze swymi planami, powrócił z nim razem do pałacyku.
Należało przede wszystkim pogrzebać ciało Andrzeja.
Raffles sam podjął się tej przykrej pracy. Z zapadnięciem nocy Tajemniczy Nieznajomy raz jeszcze zstąpił do podziemi. Uzbroiwszy się w kilof i łopatę, które znalazł w laboratorum Komarczewa, począł mozolnie kopać rów. Mokra ziemia nie stawiała zbyt wielkiego oporu. Dość prędko zdołał wykopać wąski dół, w który wrzucił zwłoki i zasypał je ziemią.
Na czoło jego wystąpiły grube krople potu. Nie miał jednak czasu, aby odpocząć. Podniósł swe narzędzia wziął latarnię i udał się w kierunku pawilonu. Postanowił bowiem zapoznać się dokładnie z jego położeniem. Słowa Komarczewa, dotyczące właściciela nieruchmości, nasunęły mu nowy plan, który nie był jeszcze całkiem sprecyzowany w jego umyśle. Raffles postanowił zawładnąć majątkiem starego lichwiarza.
Przy wyjściu, zgasił przezornie latarnię i cicho otworzył sekretne drzwi. Słabe światło, które sączyło się przez zasunięte rolety, pozwoliło zorientować się w położeniu. Rezultat inspekcji wypadł pomyśnie. Plan nabierał cech prawdopodobieństwa. Odwrócił się w stronę kominka i zamknął tajne drzwi. Obawiając się odkrycia, umocował mechanizm w ten sposób, aby nie można było otworzyć kominka od strony pokoju.
Wziął teraz latarnię i rozmyślając nad szczegółami nowego projektu, poprzez podziemne przejście wrócił do pałacyku.

Tatiana

Pokój, który dotychczas służył za sypialnię pięknej Tatiany zmienił całkowicie swój wygląd. Stał się on mianowicie pokojem chorego Charleya Branda, a raczej, jak go tu nazywano, Mac Allana.
Rana, którą zadał mu Andrzej na szczęście okazała się niegroźna. Sztylet przeciął mięśnie, nienaruszając organów wewnętrznych. Wszelki niepokój o niego był zbędny.
Gdy Tajemniczy Nieznajomy wrócił ze swej inspekcji w podziemiach zastał wszystko przygotowane, co było potrzebne do pielęgnowania horego. Tatiana z wyraźną troską pochylała się nad Charleyem. Przerażała ją bladość jego i brak sił.
Amerykanin uspokoił ją, i przystąpił do zbadania rany. Zmienił opatrunek i upewniwszy się, że choremu nie grozi żadne niebezpieczeństwo zrezygnował z wezwania lekarza. Było to o tyle trudne że lekarz zapytałby prawdopodobnie o to w jakich warunkach i przez kogo rana została zadana.
Lord Lister chciał za wszelką cenę uniknąć kompromitacji swych nowych przyjaciół.
Stan Charleya poprawiał się bardzo powoli. Ponieważ nie przyszedł on jeszcze zupełnie do siebie po swej pierwszej przygodzie zapadł w rodzaj odrętwienia, i nie rozróżniał otaczających go osób. Stan ten trwał przez kilka dni.
Tatiana nie ustawała w pracy i krzątała się około chorego, jak prawdziwa siostra miłosierdzia. Gdy od czasu do czasu, chory w gorączce szeptał jej imię, na twarzy młodej dziewczyny pojawiał się pełen szczęścia uśmiech. Dla Tatiany Komarczew był to najszczęśliwszy okres w jej życiu. Wolno jej było troszczyć się o człowieka, którego kochała. Czuła że zdobyła jego serce i myśl ta dodawała jej sił.
Pewnego dnia, gdy Brand zdradzał większe niż zazwyczaj podniecenie młoda dziewczyna zapukała do laboratorium. Wiedziała że zastanie tam jego przyjaciela, amerykanina.
— Proszę wejść — zawołał Raffles.
Otworzyła drzwi.
Zdziwienie przykuło ją do miejsca. Laboratorium zmienione było do niepoznania. Prasa drukarska i długi stół pełen flaszek i chemikalii znikły.
Poświęciła tej okoliczności tylko chwilę uwagi, ponieważ cała pochłonięta była troską o zdrowie Mac Allana. Zwierzyła się amerykaninowi ze swych niepokojów. Raffles natychmiast pobiegł do łoża chorego i uspokoił ją, że obawy były płonne.
Spłoniła się z radości. Żeby odwrócić uwagę Rafflesa od zdradliwego rumieńca rzuciła pytanie:
— Cóż się stało z laboratorium mego ojca?
Raffles nagle spoważniał.
— Moje dziecko — rzekł — musi się pani przyzwyczaić do niezadawania zbytecznych pytań.
Wyraz przykrości pojawił się na twarzy młodej dziewczyny. Pogładził ją z dobrocią po głowie, i powrócił do swego laboratorium.
Tatiana natomiast udała się do pokoju w którym leżał chory. Charley uspokoił się. Regularny oddech podnosił jego piersi. Zmęczenie ostatnich kilku dni zwyciężyło: Tatiana która nie spała prawie ostatnio położyła się na kanapce, stojącej w pokoju chorego. Wkrótce sen zamknął i jej powieki.

Zapanowało milczenie. Chory i jego pielęgniarka odpoczywali. Po pewnym jednak czasie pa­cjent się obudził i otworzył oczy. Zdziwionym wzrokiem rozejrzał się dokoła. — Z wysiłkiem począł sobie przypominać ostatnie wypadki. Pamiętał jedynie moment zażartej walki z Andrzejem i piekący ból w boku. Od tej chwili wszystko niknęło w ciemnościach. W pamięci jego powstała lu-