Strona:PL Lord Lister -19- Sensacyjny zakład.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wało mu się, że ma mnie w swym ręku. Wypłatam mu figla, po którym będzie się miał spyszna.
— Widzisz, ile przykrości sam sobie sprowadzasz przez swe dobre serce. Ten człowiek naprowadzi prawdopodobnie policję na twoje ślady i po raz nie wiem który stracimy naszą cudną rezydencję na Regentpark.
— Nie obawiaj się, mój chłopcze — odparł Raffles. — Ta rzecz nigdy nie nastąpi.
Wzięli się obydwaj do pracy i z dobrą godzinę krzątali się koło dziwacznej maszyny. Lord Lister, ukończywszy robotę, wszedł do swych prywatnych apartamentów i połączył się telefonicznie z sir Warninghousem.
— To pan, lordzie Lister — zapytał kupiec, poznawać w aparacie głos swego dobroczyńcy.
— Tak, to ja, mam do pana bardzo pilny interes.
— Jaki? — zaniepokoił się kupiec. Obawiał się, że lord Lister zmienił plany i postanowił cofnąć gwarancję. Wówczas najpiękniejsze jego plany obróciły by się w niwecz.
— Sprawa ta nie stoi w żadnym związku z losami naszej umowy gwarancyjnej — rzekł lord Lister, jak gdyby zgadując bieg myśli starca.
Po drugiej stronie drutu dało się słyszeć westchnienie ulgi.
— Przyjeżdżam natychmiast — odparł kupiec, odkładając telefon. Istotnie w kwadrans po tej rozmowie sir Warninghous pukał delikatnie do drzwi gabinetu lorda Listera. W przerażeniu wysłuchał opowiadania Rafflesa o niecnym postępku jego zięcia.
— Na miłość Boską, drogi lordzie — zawołał. — Ten człowiek jest zdolny do wszystkiego! Co zamierza pan teraz począć?
— Mój plan jest nader prosty — odparł Raffles. — Musiny na pewien czas unieszkodliwić tego człowieka.
— Ale jak? — zapytał sir Warninghous. — Nie uda nam się skłonić go do wyjazdu. O ile go znam, jeśli nie otrzyma on żądanej sumy, gotów jest pójść na policję i wydać wszystko.
— Nie będzie mógł pójść na policję z tego prostego względu, że nie będzie zdolny w ogóle do chodzenia... A propos: czy zna pan doktora Halberta?
— Nie, żałuję niezmiernie.
— Well — ciągnął dalej Raffles. — Doktór Halbert jest członkiem klubu Alabama i posiada w jednej z miejscowości położonej na południe od Londynu małe świetnie urządzone sanatorium dla neurasteników. Musimy natychmiast udać się do niego i sprowadzić ze sobą najdroższego Wernera Penninka. Niech mi pan zostawi całą tę sprawę. Zobaczy pan, że wszystko się doskonale ułoży.
Obydwaj panowie wyszli z willi i wsiedli do auta. Przybywszy na miejsce lord Lister rozpoczął swe opowiadanie:
— Przedstawiam panu, drogi doktorze, sir Warninghousa, właściciela znanych zakładów mieszczących się na Picadilly Street. Sir Warninghous zamierza umieścić w pańskiej klinice swego żęcia, który, niestety, od paru dni zdradza niepokojące objawy choroby umysłowej. Ten biedny człowiek uroił sobie, że ja, lord Stamford, jestem owym sławnym Rafflesem, poszukiwanym napróżno przez policję całego świata. Biedak grozi mi szantażem i innymi podobnymi głupstwami. Uroił sobie ponadto, że jego teść utrzymuje również jakieś zakazane stosunki z Rafflesem. Ponadto popełnił on cały szereg niesłychanych czynów jak naprzvkład: fałszowanie weksli, czeków i t. p.
— Jest to wyraźny przypadek chorobliwych urojeń, rozdział osobowości połączony z manią prześladowczą — zauważył doktór Halber: — trzeba jaknajszybciej sprowadzić do mnie chorego. Ostrzegani pana z góry, że w większości tych wypadków wyzdrowienie jest prawie wykluczone.
— Najważniejsze dla dlas w chwili obecnej jest odseparowanie go od otoczenia — rzekł Raffles. — Jest on niesłychanie szkodliwy. Teść jego, jak mi to przed chwilą wyznał, poniósł przez niego straty w wysokości wielu tysięcy funtów sterlingów.
— Należy żałować, żeście panowie nie sprowadzili go do mnie wcześniej — rzekł doktór Halbert.
Po ukończeniu wstępnych formalności sir Warninghous i Raffles rozstali się i każdy z nich poszedł w swoją stronę.
Punktualnie o godzinie czwartej Werner Pennink zjawił się w willi Rafflesa. Raffles przyjął go z otwartymi prawie ramionami i w najuprzejmiejszy, sposób poprosił go, aby zechciał towarzyszyć mu do bankiera, gdzie podniesie pieniądze i wypłaci mu żądaną sumę. Ostrożny zazwyczaj nicpoń nie odważył się ani przez chwilę przypuścić, że Raffles gotuje mu pułapkę. Zorientował się dopiero wówczas, gdy lord Lister zatrzymał się przed ślicznym domkiem, stojącym w starannie utrzymanym ogródku, który niczym nic przypominał banku. Lord Lister nacisnął guzik od dzwonka.
Niewyraźne podejrzenia poczęły kiełkować w mózgu Penninka.
Drzwi otwarły się, zatrzaskując się za nimi automatycznie. Dopiero gdy spostrzegł dozorców prowadzących chorych, mister Pennink domyślił się, że zakpiono z niego w sposób oczywisty.
— Gdzie jestem? — zapytał.
— Proszę wejść — odparł Raffles. — Mój bankier zjawi się tu lada chwila.
— Mam wrażenie, że wpadłem w pułapkę — zawołał Pennink. — Nie zrobię ani kroku dalej. Otwórzcie drzwi: chcę wyjść!
Portier, przyzwyczajony do podobnych scen, pociągnął za dzwonek. Natychmiast przybiegło kilku silnych dozorców. Nałożyli szarpiącemu się Penninkowi kaftan bezpieczeństwa i zamknęli w osobnej celi.
Ostatnie zdanie, jakie dobiegło do uszu biednego więźnia, wypowiedziane zostało z niemałą ironią przez Rafflesa:
— Niech się pan tam dobrze bawi, drogi przyjacielu. Może w samotności pozna pan nareszcie prawdziwą wartość pieniądza.
Lord Lister, zamieniwszy kilka słów z doktorem Halbertem, opuścił zakład. Miał uczucie, że uwolnił społeczeństwo na czas pewien od niebezpiecznego szkodnika. Z poza okratowanych okien i pancernych drzwi łotr nie mógł czynić krzywdy nikomu.

Wypowiedzenie wojny

— Nareszcie pozbyliśmy się tego ptaszka — rzekł Raffles do Charleyego Branda, po przybyciu do swego biura. — Dobrzeby było, gdyby udało się w ten sam sposób uwolnić świat od wszystkich napotykanych łotrów. Muszę oznajmić natychmiast tę nowinę sir Warninghousowi.
Podniósł słuchawkę telefoniczną i natychmiast uzyskał połączenie.