Strona:PL Lord Lister -19- Sensacyjny zakład.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niech mnie Bóg skarżę, jeśli moja poranna wyprawa mi się nie opłaci sowicie. Wiem przynajmniej teraz, skąd stary wydostał tyle pieniędzy i z jakiego źródła będę mógł czerpać w przyszłości. Ta wiadomość to dla mnie złota żyła: lord Stamford i lord Lister są jedną i tą samą osobą, której właściwe nazwisko brzmi John C. Raffles.
Sądzę, że mój nowy znajomy z radością przyjmie moje skromne żądanie. Poproszę go o drobnostkę. O sto czterdzieści tysięcy funtów sterlingów. Cóż to znaczy dla takiego pana? Jeśli nie zadośćuczyni mym skromnym żądaniom, wydam go w ręce policji. U licha, ależ to będzie zabawa.
Kocim ruchem wysunął się z pokoju, i tylnym wejściem opuścił mieszkanie. Nikt ze służby a tym bardziej nikt z państwa nie spostrzegł niepożądanego gościa.
Sir Warninghous wraz ze swą córką zasiedli do stołu. Po raz pierwszy od długiego bardzo czasu stary pan jadł spokojnie i z dużym apetytem. W duszy błogosławił nieustannie lorda Edwarda Listera. Nie miał najmniejszego pojęcia o tym, że we własnym jego domu zrodziło się dla jego dobroczyńcy nowe niebezpieczeństwo. Córka, szczęśliwa z metamorfozy, jaka zaszła w jej ojcu, wpatrywała się w niego z rozczuleniem. I jej myśl biegła nieustannie ku Tajemniczemu Nieznajomemu, który przywrócił spokój i dobre imię biednemu starcowi.

— All right — rzekł Raffles. — proszę wprowadzić tego pana do mego gabinetu. Przyjdę tam za chwileczkę. Proszę nie opuszczać pokoju aż do momentu mojego nadejścia.
Lister i Charles Brand zajęci byli właśnie pracą przy jakiejś dziwacznej maszynie. Wyglądali jak zwykli rzemieślnicy, gdy lokaj zaanonsował im przybycie jakiegoś jegomościa, który nie chciał podać swego nazwiska.
— Dobrze, proszę pana.
Służący wyszedł z pokoju, aby spełnić rozkaz swego chlebodawcy.
— Kto to może być?
— Nie wiem, ale zaraz się o tym dowiemy..
Nie zdejmując błękitnego fartucha, jaki zwykli nosić przy pracy rzemieślnicy, Raffles szybko wbiegł na schody.
Gość ze zdziwieniem spojrzał na stojącego przed nim prostego robotnika i obrzucił go pogardliwym spojrzeniem od stóp do głów.
Dziwny robotnik zatrzymał się tuż przed nim i zapytał:
— Z kim mam przyjemność?
— Nie wiem czy jest pan upoważniony do tego rodzaju pytań. Pragnę mówić z lordem Edwardem Listerom osobiście a nie z jednym z jego robotników.
— Proszę mi wybaczyć moje robocze ubranie. Wolne chwile poświęcam pracy ręcznej i często bardzo nie mam czasu aby zmienić ubranie. Nie mogę sobie niestety przypomnieć, gdzie miałem przyjemność pana poznać.
— To nie ma nic do rzeczy — odprał nieznajomy.
— Nawet bardzo wiele — rzekł Raffles. — Zaciekawi mnie pan niezmiernie, ponieważ bardzo niewiele osób w Londynie ma zaszczyt znać moje nazwisko rodowe.
— All right — rzekł mister Penning — jestem zięciem sir Warninghousa
— Ach tak! — gwizdnął przeciągle Raffles. — Zjawił się pan nareszcie. To zmienia zupełnie całą sytuację. Zechce pan usiąść, gdyż mamy kilka rzeczy do omówienia. Skąd wziął się pan nagle w moim mieszkaniu?
— Nie przyszedłem tu na żadne rozmowy... Mam zamiar, tak jak mój teść, zawrzeć z panem pewien interes.
— Ejże? — rzekł lord Lister. — Czy mógłbym wiedzieć jakiego to rodzaju interes sprowadził pana do mnie?
— Potrzebuję pieniędzy.
— I ja również.
Prowokacyjnym gestem Werner Penning odrzucił w tył głowę i z pod zmrużonych powiek przyjrzał mu się prowokująco. Odpowiedź Rafflesa nie zadowoliła go.
— Bardzo przepraszam, lordzie Lister — rzekł. — Sprawa, czy pan ma, czy nie ma pieniędzy mało mnie obchodzi. W ciągu dzisiejszego dnia muszę mieć dzesięć tysięcy funtów sterlingów.
Raffles gwizdnął po raz wtóry, zaśmiał się i rzekł
— Zupełnie skromne żądanie... Dla człowieka zamożnego zadość uczynienie takiej prośbie jest głupstwem jeśli oczywista ma te sumę do swej dyspozycji.
— Mam nadzieję, że pan zmięknie. Lubię rozmowy krótkie i rzeczowe. Szanuję ludzi, którzy potrafią należycie wyzyskać swoje stosunki i wykorzystać każda pomyślną okazję.
— Ma pan najzupełniejszą rację — odparł Raffles, śmiejąc się. — Ludzie tacy jak ja nie zdarzają się codzień. Może byśmy jednak pomówili z sobą rozsądnie? O której godzinie potrzebne są panu te pieniądze?
— Najlepiej by było — odparł człowiek interesu — gdybym mógł otrzymać natychmiast czek.
— Żałuję niezmiernie, że nie rozporządzam w tej chwili płynną gotówką w takiej wysokości. Postaram się w ciągu dnia uzyskać żądaną sumę.
Nieznajomy podniósł się.
— Jestem pewien, że zdobędzie pan tę sumę w swoim własnym interesie. Proszę o dostarczenie mi jej dziś do godziny czwartej po południu. Lczę na to. Jeśliby pan nie spełnił mego żądania, mogłyby z tego tytułu wyniknąć dla pana dość duże nieprzyjemności i niepożądane komplikacje.
— Niechże się pan nie niepokoi o taką bagatelkę — odparł Raffles. — Proszę przyjść do mnie o godzinie czwartej a wypłacę panu tę sumę. Zdaje mi się, że wszystko zostało między nami powiedziane?
— Najzupełniej — odparł Werner Pennink.
— Wybaczy mi pan, że wrócę teraz do mojej pracy — rzekł lord Lister na pożegnanie. — Zobaczy my się o umówionej godzinie.
Gość ukłonił się i uczynił taki ruch, jak gdyby chciał uścisnąć dłoń Listera. Lord Lister udawał, że tego nie widzi i zadzwonił na służącego.
— Proszę odprowadzić tego pana aż do wyjścia.
Obaj panowie wymienili zimne ukłony, po czym Raffles powrócił do swego zajęcia.
— Skończone? — zapytał Charley Brand, stojąc przed palnikiem gazowym, na którym nagrzewał kociołek z jakimś klejem.
— Pozbyłem się mego gościa.
— Czego chciał od ciebie?
— Malutki szantażyk — rzekł Raffles z ironicznym uśmiechem. — To zięć sir Warninghousa. Zda-