Strona:PL Lord Lister -17- Tajemnicza bomba.pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ną. Daily Mail donosił, że zanim jeszcze podłożono bombę pod Scotland Yard, tajemniczy wybuch miał miejsce w Pałacu Sprawiedliwości.
Jeden z sędziów, wychodząc z Sądu usłyszał odgłos detonacji, która miała miejsce w szatni adwokatów. Detonacja ta wydała mu się podejrzana.
Mimo to jednak nie dał znać policji. Policja dowiedziała się o tym dopiero ze wzmianek dziennikarskich.
Jedynym człowiekiem, który nie przejmował się zbytnio zamachem na Scotland Yard, był Marholm. Przesłuchiwał wspólnie z Baxterem anarchistę Smolucha, lecz nie mógł z niego nic wyciągnąć.
Karol Smoluch milczał jak ryba. Trzeba było czekać na rezultat ekspertyzy bomby. Rewizja osobista Smolucha nie dała również żadnego rezultatu. Znaleziono przy nim menu z restauracji „Pod Wezuwiuszem“, restauracji, uczęszczanej przeważnie przez artystów, poetów i nieszkodliwą cyganerię. Byli to przeważnie cudzoziemcy. Baxter natomiast widział w nich niebezpieczne gniazdo anarchizmu.
Wieczorem wraz z kilku policjantami udał się „Pod Wezuwiusza“, zdecydowany zaaresztować wszystkich, którzyby się tam zjawili. Zawiódł się jednak srodze: brać artystyczna spała jeszcze i nie myślała o powtórnym pójściu do knajpy po szaleństwach ubiegłej nocy.
— Znów więc klapa — rzekł Pchła, widząc smutną minę powracającego z pustymi rękami Baxtera.

W tym samym czasie Raffles alias mister Bernard, Tajemniczy Nieznajomy, znany w kronikach policyjnych całego świata dzięki swym wyprawom przeciwko nieuczciwym bogaczom, leżał rozciągnięty na kanapie w swej luksusowej willi, znajdującej się na Hampton Road w Londynie.
Tuż obok niego siedział w miękkim fotelu sekretarz jego Charley Brand, czytając uważnie Dail Mail. Na ziemi u stóp jego leżały stosy gazet.
— Hallo, Charley — rzekł, ziewając Tajemniczy Nieznajomy — co tam nowego słychać w Daily Mail? Czy nasz przyjaciel Baxter nie odkrył przypadkiem gniazda anarchistów i nie uwięził w Scotland Yardzie kilku niewinnych poetów i filozofów.
— Nie — rzekł Charley — żadne nowe aresztowania nie nastąpiły. Natomiast niezwykły wybuch w szatni adwokackiej w Pałacu Sprawiedliwości okazał się zwykłą blagą. Trwożliwy sędzia usłyszał odgłos spadającego pęka kluczy....
— Wspaniałe! — roześmiał się Raffles — tygodniki humorystyczne będą miały dość materiału przynajmniej na jakie dwa tygodnie. Zabawne: biedna Anglia od wczoraj żyje pod strachem powtórnego zamachu anarchistów. Zobaczysz, że w każdym pudełku sardynek, w każdej zgubionej paczce doszukiwać się będą bomby. Inspektor Baxter nie przestał jeszcze drżeć z obawy o swą skórę. A przy tym jest rzeczą dowiedzioną, że w Anglii nikt nie myśli o rzucaniu bomb na znak protestu przeciwko czemukolwiek.
— Powiedz mi, Edwardzie, co masz zamiar uczynić z naszym kochanym anarchistą?
— Pomogę mu, możesz być tego pewien — odparł Raffles. — Sytuacja jego nie należy do najprzyjemniejszych. Jego przyjaciele będą się prawdopodobnie bali kompromitacji. To biedni ludzie, którym muszę dopomóc do zrobienia kariery, zabawiwszy się przy tym oczywiście kosztem naszego poczciwego Baxtera!
— Czy jednak nie może on zostać skazany? — zapytał Charley.
— O, nie! — odparł Raffles. — Możnaby go najwyżej skazać za brak poszanowania dla władz Dostałby w tym wypadku kilka funtów szterlingów grzywny. Cieszę się na myśl jaką zabawę przygotowałem Londynowi. Jeśliby Smoluch nie mógł pokryć sumy, na jaką zostanie skazany, pewien jestem, że pisma humorystyczne przeprowadzą składkę, aby go wyciągnąć z kłopotu.
— Jedynie nasz Baxter wyjdzie na tej sprawie jak niepyszny — odparł Charley. — Raz jeszcze zabawi wszystkich swą niezwykłą głupotą. Utył ostatnio okropnie. Dla jego własnego zdrowia musisz go wziąć trochę do galopu. Może schudnie nareszcie.
— Ależ zapominasz — rzekł Raffles, śmiejąc się, że miał niedawno dość bieganiny z mojego powodu. Skok z pierwszego piętra jest również niezłym ćwiczeniem gimnastycznym. Cóż jeszcze nowego piszą gazety?
— Nie wiem, czy cię to zainteresuje — rzekł Charley — wszyscy reporterzy utrzymują zgodnie, że należałoby inspektora Baxtera posłać na kurs hygieny. Podobno gmach Scotland Yardu znajduje się w anty-sanitarnym stanie. Brud i kurz panują wszechwałnie w tym gmachu. Cytuję zdanie artykułu:

„Wątpliwe jest, czy bomba dość dużego kalibru mogłaby tam wybuchnąć z uwagi na brak odpowiedniej ilości tlenu...“
Inspektor Baxter nie zwraca na to uwagi i czuje się całkiem dobrze w tym śmietniku. Jest to dlań zupełnie właściwe miejsce“.

Daily Mail ogłasza dalej list inspektora, w którym wyjaśnia on, że warunki hygieniczne oraz wentylacja w Scotland Yardzie są zupełnie zadawalające...
Na twarzy Rafflesa pojawił się ironiczny uśmiech.
— Nie spostrzegłem tego, gdym składał wizyty Baxterowi, — rzekł, strzepując popiół z papierosa. — Zauważyłem natomiast, że wszystko jest pełne kurzu, który tworzy grube warstwy na meblach i aktach. Sądzę, że co pięć lat przeprowadza się tam dość powierzchowne sprzątanie. To mi przypomina naszego małego anarchistę, który podobno nie myje się nigdy w życiu.
Nagle Raffles podniósł się z krzesła.
— Charley, mój kochany, wspaniała myśl przyszła mi do głowy! Żart, który przypomina mi najlepsze studenckie czasy.
— Będzie to swego rodzaju uzupełnienie historii z bombą. Musimy raz jeszcze naśmiać się z Baxtera dowoli. Żart mój wpłynie na to, że Scotland Yard zostanie raz przynajmniej porządnie uprzątnięty. Ubieraj się szybko. Postanowiłem natychmiast przystąpić do realizacji mego planu.
W kwadrans po tym obydwaj opuścili willę.
Na Esex Street Raffles i Charley weszli do sklepu z chemikaliami, gdzie kupili kilka rozmaitych produktów oraz naczyń aluminiowych podobnych do solniczek. Naczyńka te posiadały uszka i dzięki temu można je było umieścić gdzie się tylko chciało.
Charley przyglądał się temu ze zdumieniem.