Strona:PL Lord Lister -15- Księżniczka dolarów.pdf/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

podeszła doń, położyła mu rękę na ramieniu i rzekła:
— Widzę że się omyliłam. Postanowiłeś stanowczo zostać zięciem jakiegoś handlarza z Cincinati lub Chicago. Lister najprawdopodobniej uchylił czoła przed twoją decyzją. Był to wyłącznie twój pomysł i niczyj inny. Czyżby sytuacja nasza istotnie przedstawiała się tak tragicznie?
— Tak jest, Alicjo. Długi są olbrzymie i gdyby nie resztki kredytów, które mam, nie mielibyśmy na chleb. On przynajmniej jest szczęśliwszy — dodał, wskazując na portret ojca. — Umarł nie troszcząc się o sytuację finansową swych dzieci. Jego charakter nie nadawał się do obliczeń.. Nasza matka swymi zamiłowaniami do zbytku doprowadziła w krótkim czasie do tego, że nasz zamek, nasze dobra, literalnie wszystko zostało zahipotekowane. Ruina jest nieunikniona. Prawdziwymi posiadaczami naszych włości są bankierzy londyńscy. Same procenty zaciągniętych długów dochodzą do zawrotnych sum. Patrz...
Otworzył szufladę swego biurka i wyciągnął z niej jakiś dokument.
— Patrz: oto pismo z podpisem królewskim, skierowane do naszych wierzycieli. Król wzywa ich do cierpliwości, oświadczając, że podpis naszego ojca jest gwarancją zapłacenia długów.
Wybuchnął śmiechem.
Alicja, przeczytawszy dokument, zamknęła oczy.
— Tak czy inaczej zupełnie nie wiem co należałoby czynić w podobnej sytuacji.
— Pozostaje jedynie małżeństwo amerykańskie — odparł książę, śmiejąc się nerwowo.
— Mój Boże. Wiem, że król chętnym okiem spojrzałby na zawarcie małżeństwa między tobą a księżniczką Antonią de Wirneburg...
— Oczywiście. Niestety, sekretariat dworu nie posiada o tej przemiłej osóbce tak dokładnych informacji jak ja.
— Cóż o niej wiesz?
— Po pierwsze, że resztki naszej ojcowizny ulotniłyby się szybko w Paryżu, Nicei, Rzymie i innych miejscach... Poszłaby w ślady naszej matki. Wszystko znikłoby jak dym od papierosa.
— Co dalej?
— Nie chcę wspominać o dwunastu poważniejszych flirtach, które miała.
— A więc?
— To nie dla mnie.
— Czy istotnie trzeba aż tak wielkiego majątku, aby uratować naszą ojcowiznę?
— Oczywiście. Mogłyby nas wyratować jedynie majątki jakiegoś bogatego księcia lub amerykańskie dolary. Do diabła! W Oxfordzie nie nauczono mnie, niestety, sztuki zarabiania pieniędzy. Pracowałbym chętnie własnymi dłońmi... Ale w jaki sposób? Podczas całego mego życia wbijano mi w głowę brednie o antyczności mego rodu. Głupota! Chciałbym rzucić me wszystkie herby i tytuły do piekła, skąd przyszły!
— Ależ, Alfredzie...
— Cóż cię w tym przeraża? Przez cały czas mego pobytu w Oxfordzie nie miałem przyjaciela, przed którym mógłbym się swobodnie wygadać. Muszę raz wreszcie wykrzyczeć to co myślę! Wolę to uczynić wobec ciebie, niż wobec kogoś innego.
— Nie miałeś więc nawet przyjaciela?
— Hm... Być może Lister, mój towarzysz młodości, mógłby zostać moim przyjacielem... Reszta mych znajomych spogląda na mnie jak na coś niezwykłego! Nikt nie chce widzieć we mnie człowieka. Wszyscy widzą tylko księcia.
— Czemuż więc nie rozamwiasz ze mną?
— Z tobą? Ależ, biedactwo moje, jesteś przecież prawie nieustannie na londyńskim dworze, albo podróżujesz.
— A Lister?
— Powiedziałem — ci już, że mógłby zostać mym przyjacielem, gdyby traktował mnie z większym zaufaniem... Jest w tym człowieku coś tajemniczego. Mimo wszystko, nie jesteśmy z sobą zbyt blisko. Mogę mu powiedzieć „drogi Listerze“ a nie przejdzie mi przez gardło „mój przyjacielu“. Jego zimna obojętność oddala mnie niesłychanie.
— Czy chcesz, abym ja z nim porozmawiała?
— Ty?
Alicja zaczerwieniła się.
— Tak — odparła — Wiesz dobrze, że ja i lord Lister...
— Słucham, Alicjo... Ach moja biedna! Życie na królewskim dworze gotuje czasem niespodzianki.
Zamilkł i spojrzał na swą siostrę z czułością. Wyjął z szuflady inny list i rzucił go na biurko.
— Oto list sekretarza królewskiego w twojej sprawie.
— W mojej?
Głos Alicji zabrzmiał strachem.
— Tak, moja mała. Chcą cię również wydać za mąż.
— Ja... Ja dałam już słowo..: W moich oczach jestem już zaręczona!...
— Sekretariat królewski rozkazuje — rzekł krótko książę.
Alicja odrzuciła w tył głowę.
— Cóż ma mi do rozkazywania sekretariat królewski? Czy nie jestem wolna?
— Moje dziecko: w naszej sytuacji możemy tylko słuchać rozkazów. Nasze prawa i nasza wolność są zahipotekowane, jak nasz majątek. Pozostaje nam tylko schylić czoła, lub też iść w prostej linii tam, gdzie czeka nas katastrofa. Musisz być posłuszna rozkazowi króla i zaręczyć się z księciem Karolem von Hartenfelz z Niemiec.
— Jeśli nie zechcę?
— Przestaniesz być przyjmowana na dworze... Ja ci nic nie radzę. Postąpisz tak, jak będziesz chciała.
Dziewczyna zacisnęła ręce. Pochyliła głowę i machinalnie poczęła pocierać dłońmi zatroskane czoło.
— Nie płacz, Alicjo — rzekł książę Alfred, zbliżywszy się do siostry. — Bądź szczęśliwa, że zdążyłaś jeszcze przez chwilę przeżyć swą walkę o miłość. To wspomnienie będzie ci towarzyszyło przez całe życie. Ja jestem od ciebie stokroć biedniejszy. Nigdy w życiu nie będę mógł zdać sobie sprawy ze znaczenia słowa „miłość“. Nie płacz, Alicjo. Słuchaj. Lister jest biedny i ty jesteś biedna.... Czy sądzisz, że potrafiłabyś wieść z nim zagranicą żywot pełny codziennych trosk i zmartwień? Książę Karol Otto ma podobno dość miły charakter. Jest muzykalny... Jednym słowem jest to człowiek z naszego środowiska. Natomiast moja miliarderka z Chicago przyniesie mi z pewnością w darze swoją arogancję i brak wychowania.
Zamilkł. Alicja wstała. Wyciągnęła ku bratu na pożegnanie rękę.