Strona:PL Lord Lister -15- Księżniczka dolarów.pdf/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
KSIĘŻNICZKA DOLARÓW
Pieniądze

Pomiędzy młodym księciem de Portland-Chester a jego siostrą toczyła się tego dnia w gabinecie księcia gwałtowna rozmowa.
— Znieważasz mnie, Alicjo — krzyczał młody książę Alfred z uniesieniem.
Jego zdenerwowanie stanowiło niezwykły kontrast z jego codziennym spokojem.
— Znieważam? Jeszcze raz powtarzam, że twoje pomysły o amerykańskim małżeństwie godne są człowieka umysłowo chorego! Muszę cię posłać do doktora, Alfredzie!
— Wstrzymam się od ostrej odpowiedzi, Alicjo... Jesteś starsza ode mnie o dwa lata dlatego winnaś raczej mi radzić i pomagać, nie zaś kpić...
— Moje słowa nie mają drwiącego charakteru, Alfredzie, ponieważ jednak wprawiają cię w zdenerwowanie, lepiej by było, abyśmy zaprzestali tej rozmowy.
Książę spojrzał na swą siostrę wzrokiem, który nie przepowiadał nic dobrego. Odwrócił głowę, nie mogąc znieść jej jasnego i uczciwego spojrzenia. Nerwowym ruchem zapiął kołnierz swego oficerskiego munduru i rzucił się na fotel przed biurkiem.
Na ścianie w wspaniale złoconych ramach wisiał portret jego ojca a nad nim wyryta była dewiza rodu: „Wierność i odwaga“.
Siostra również spojrzała na ten obraz.
— ...Tak — rzekła. — Na portrecie tym nie ma on tego wyrazu spokoju i opanowania, do któregośmy przywykli...
Zmarły książę uśmiechał się i wyraz łagodności zdobił jego oblicze.
— A jednak ojciec zdawał sobie sprawę, że jedynym dziedzictwem, które nam zostawiał, jest ruina. Od czasu Stuartów aż po dziś dzień prowadzono tu rabunkową gospodarkę. Musisz zrozumieć, Alicjo, że teraz staje przede mną ważne pytanie. Być albo nie być.
— Zdaję sobie z tego sprawę, Alfredzie... Ale przyjąć jako ratunek połączenie się z rodziną pierwszego lepszego handlarza świń z Chicago, to okropne! Kto ci podsunął tę myśl?
— Lord Lister.
— A więc tym tłomaczy się jego pobyt. Chce pośredniczyć w tej aferze pomiędzy nami a rodziną amerykańską chciwą tytułów i herbów? To nie do pomyślenia! Czy wszystkich anglików można teraz kupić?
— Nie, Alicjo... Po pierwsze jesteś w błędzie odnośnie lorda Listera... Opowiadał mi o małżeństwie lorda Southerna, okraszając to opowiadanie drwinami i śmiechami.
— Dyplomacja...
— Wybacz. Opowiadałem mu o mojej sytuacji i o propozycji ze strony amerykańskie rodziny. Starał mi się wytłomaczyć, że to małżeństwo nie doprowadzi mnie do pożądanego celu.
— Czyżby? W takim razie cofam to, co opowiedziałam. Wyjaśnij mi, w jaki sposób udało ci się zakończyć tę smutną dla mnie sprawę.
— Na Boga... Również przez lorda Listera! Czego się śmiejesz?
Wyprostowała się i rzekła.
— Ci amerykanie są mi równie wstrętni, jak parweniusze przybyli z Australii. Ich dolary nie mogą pokryć ich braku wychowania i prostactwa. Jeśli ludzie tego rodzaju jak Southern zapomnieli co winni swemu rodowi i nazwisku, myśmy o tym winni pamiętać. Nasza korona książęca nie może zdobić gablotki fabrykanta przetworów mięsnych. Lister z pewnością odmówiłby ci pomocy, gdybyś go wtajemniczył w swoje plany.
— Mylisz się, Alicjo. Lister poparł moje plany.
— Lister... poparł... twój plan?
— Tak jest. Nie można znaleźć innego wyjścia. Czy myślisz, że miłą mi jest myśl posiadania żony, której wychowanie i sposób bycia równe są wychowaniu dziewki od krów? Jestem ofiarą swego rodu. Któż zapłaci długi naszego ojca?
Siostra spojrzała nań ze smutkiem. Rozumiała, że zamiar jego jest nieodwołalny. Wolnym krokiem