Strona:PL Lord Lister -13- Złodziej okradziony.pdf/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzenie śledztwa powierzono sędziemu Beckerowi, na Hoffmana zaś spadł obowiązek odszukania sprawców.
Hoffman udał się do Sądu w Moabicie, ażeby zawiadomić sędziego o negatywnych wynikach jego pierwszych poszukiwań. W chwili gdy zaanonsowano Hoffmana, sędzia zajęty był przeglądaniem akt sprawy.
— Dowiedziałem się, panie komisarzu — rzekł — że pan pierwszy otrzymał zameldowanie w tej sprawie. Prawdopodobnie ona sprowadza pana tutaj.
Hofman skinął głową.
— Czy wpadł pan na jakś ślad? — zapytał Becker.
— Jeszcze nie odparł komisarz, zdając sprawozdanie ze swych dotychczasowych czynności.
— Już od tygodnia — odparł po namyśle sędzia — studiuję tę sprawę. Dość dużo o niej myślałem. Kogo podejrzewa pan o dokonanie przestępstwa? Hofman spojrzał na niego ze zdziwieniem.
— Wydaje mi się — rzekł — że tu nie ma wątpliwości. Klejnoty skradła towarzyszka podróży pana Stahla.
— Nie podzielam pańskiego przekonania. Wina tej kobiety nie wydaje mi się całkiem pewna.
— Należy przyjąć pod uwagę, panie sędzio, że kradzież wymaga pewnych przygotowań wstępnych. Mogła jej dokonać tylko osoba, znajdująca się od dłuższego czasu w towarzystwie ofiary.
— Możliwe, że ma pan rację, — odparł sędzia — Należałoby zasięgnąć w Amsterdamie informacji o znajomych kobietach Stahla oraz o jego sposobie życia.
— To już zostało dokonane...
Sędzia uśmiechnął się z uznaniem i zabrał się do studiowania papierów..
— Mam zamiar — odparł — przystąpić do przesłuchania obydwuch lekarzy oraz Stahla. Ten ostatni zwłaszcza budzi we mnie pewne podejrzenie, że nie odegrał w kradzieży biernej roli.
— Podejrzewałem go o to z początku — odparł komisarz, wzruszywszy ramionami. — Nic jednak nie potwierdziło mych podejrzeń.
Wstał i skierował się w stronę drzwi.
— Do widzenia i powodzenia w pracy — rzucił za nim sędzia.
Gdy drzwi się za nim zamknęły, sędzia pogrążył się w rozmyślaniach. Zastanawniał się nad rozmaitymi możliwościami popełnienia przestępstwa i nad ewentualnym jego sprawcą.

Seans hipnotyczny

Sędzia Becker wątpił, czy wypadki potoczyły się w ten sposób, jak to przedstawił policji Stahl oraz jak potwierdzili obydwaj lekarze. Postanowił więc przesłuchać osobiście doktorów Weilera i Blaya oraz niefortunnego pracownika firmy Blidenstein.
Właśnie w tej chwili obydwaj lekarze weszli do gabinetu sędziego.
— Czy to panowie byli obecni na dworcu śląskim w chwili wydobycia z wagonu nieprzytomnego Stahla?
— Tak jest — odparli.
— Wedle protokułu sporządzonego w policji skłonni są panowie przypuszczać, że Stahl w czasie swej podróży został zahipnotyzowany. Jest to wypadek dość rzadki i dlatego, nie podając opinii lekarskiej panów w wątpliwość, muszę się odnieść do niego sceptycznie. Czy jesteście panowie pewni, że Stahl został zahipnotyzowany?
— W podobnych wypadkach nie można nic twierdzić stanowczo — odparł doktór Blay — Jako specjalista w tej dziedzinie, mam pewngo rodzaju doświadczenie. Nie potrafię sobie inaczej wytłomaczyć stanu, w jakim znaleźliśmy Stahla. Kolega mój, doktór Weiler, zgodził się ze mną w tej sprawie.
— Hipnotyzm jednak budzi w każdym człowieku zrozumiałe wątpliwości. Chciałbym wiedzieć, czy można tak od pierwszego razu w pociągu zahipnotyzować człowieka?
— Zależy to od zręczności hipnotyzującego i od wrażliwości obiektu — odparł doktór Blay. — Z niektórymi osobami eksperyment ten udaje się dopiero po dwunastu doświadczeniach. Może jednak powieść się odrazu za pierwszym razem. Zwłaszcza jeśli ma się do czynienia z człowiekiem, który był już poprzednio hipnotyzowany. Ogromną rolę odgrywa tu wrodzona predyspozycja jednostki
Stahl niewątpliwie był podatnym materiałem.
Sędzia Becker zanotował coś ołówkiem, na marginesie.
— Miałem wrażenie — rzekł — że nikogo nie można zahipnotyzować wbrew jego woli.
— Jest to naogół słuszne — odparł Blay. — Znam jednak wyjątki od tej reguły. Są to wypadki niesłychanie rzadkie.
I ten niesłychanie rzadki wypadek zdarzył się w naszej sprawie? Widzę więc, że mój sceptycyzm był uzasadniony.
— Proszę mi wybaczyć, panie sędzio — przerwał doktór Blay. — Mam wrażenie, że w tym wypadku wątpliwości są nieuzasadnione. Pan Stahl nie wiedział nic o zamiarach swej towarzyszki podróży. Wola jego nie wchodziła w grę. Uległ wpływowi swej towarzyszki, nie zdając sobie sprawy, że należy mu przeciwstawić swą wolę.
— Przyjmuję, że panowie macie rację — odparł sędzia. — Zechcijcie więc odpowiedzieć mi na następujące pytania: — Czy możliwe jest popełnienie na rozkaz magnetyzera czynu występnego, sprzecznego z naszą naturą?
— Oczywiście.
— Czy można nakazać osobie, pogrążonej w śnie magnetycznym, aby po przebudzeniu jeszcze mówiła lub czyniła pewne rzeczy?
— Najzupełniej.
— A więc oświadczenia i zeznania Stahla mogą być kłamliwe?
Obydwaj lekarze spojrzeli na siebie ze zdziwieniem. Nie spodziewali się takiego wniosku.
— Niestety. Medycyna nie jest w stanie ustalić, w jakim stopniu Stahl mówił prawdę, w jakim zaś znajdował się pod wpływem hipnozy.
— Jeszcze jedno pytanie: jak długo, sądząc na podstawie jego opowiadań, Stahl znajdował się w stanie hipnotycznym?
Czas trwałania snu hipnotycznego zmienia się zależnie od obiektu i innych okoliczności. Gdy ujrzałem Stahla, musiał być już pogrążony we śnie przynajmniej od pół godziny. Nie mógłbym tego jednak stwierdzić stanowczo. Być może, że jego hipnoza trwała już trzy kwadranse lub nawet więcej.
— Należy więc przyjąć, że trwało to około pół godziny. — rzekł sędzia. — Dziękuję panom. Być może, że będziecie mi jeszcze potrzebni.