Strona:PL Lord Lister -11- Uwięziona.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
11

mnie dziś wieczorem. Czyś zrozumiała, diablico? Chcę ją mieć żywą w swych rękach.
Wyszedł z kuchni trzasnąwszy drzwiami.
Rozległ się wówczas cały koncert skarg i jęków. Rafflesa i Charley‘a ogarnęło dziwne uczucie. Nie był to już głos ludzki. Jedynie bite do śmierci zwierzę mogło skomleć w sposób tak żałosny. Przez okno widać było odpychającą twarz starej kobiety, wyrywającej sobie rozpaczliwym ruchem włosy z głowy. Wreszcie wyczerpana płaczem i krzykiem kobieta padła zemdlona na okno, tak, że górna część jej ciała zwisała przez nie bezwładnie.
W tej samej chwili na progu ukazał się ten sam mężczyzna, pogrążony w myślach. Na widok zemdlonej kobiety podszedł do okna, chwycił ją za głowę i krzyknął jej do ucha ile miał sił w płucach:
— Sabino!
Nieszczęsna ofiara drgnęła i podniosła się. Byłaby upadła z osłabienia gdyby ten nie podtrzymał jej w swych silnych ramionach.
Potężnym uderzeniem pięści pchnął ją w stronę kuchni i spojrzał na nią groźnie. Odwrócił się i skierował w stronę parku. Szybko jednak zawrócił.
— Sabino! — zawołał raz jeszcze.
Wykrzywione strachem oblicze starej kobiety ukazało się w oknie.
— Gdzie są Sam i Bill?
— Jeszcze śpią — odparła stara, drżącym głosem.
— Dobrze! Pozwól im spać, aby byli wypoczęci.
Rzuciwszy ostatnie groźne spojrzenie w stronę kobiety odszedł w stronę ogrodu.
Charley odetchnął z ulgą. To co widział przed sobą wywarło na nim przygnębiające wrażenie.
— Oto człowiek, którego szukamy — rzekł Raffles — Będziemy go zwalczać do ostatniej kropli krwi. Widziałeś w jaki sposób przemawiał do tej biednej murzynki? Być może, że kobieta ta zasłużyła na surową karę, musimy jednak wyswobodzić ją z rąk tego łotra. Jest ona jedynie jego powolnym narzędziem. Przybywamy w odpowiedniej chwili. W stanie takim, w jakim ona się teraz znajduje, — stara murzynka nie będzie nam szkodzić. Sądzę, że Sam i Bill są to jacyś dwaj potężni murzyni, typy niebezpieczne i groźne, które należy unieszkodliwić jaknajszybciej. Wiemy w każdym razie, że śpią. Niebezpieczniejszymi dla nas są psy. Jeśli nas zwęszą zbyt wcześnie, narobią piekielnego hałasu i wówczas wszystko stracone. Trzeba więc przede wszystkim rozprawić się z nimi. Czy rewolwery są w porządku Charley?
— W jaknajlepszym. Płonę z niecierpliwości, aby dać temu łotrowi dobrą nauczkę.
— Jeszcze nie nadszedł właściwy moment mój przyjacielu. Musimy mieć na wszystko szeroko otwarte oczy. Odpowiednia chwila sama się nadarzy.
Rozejrzawszy się bacznie dokoła zakomenderował:
— Naprzód!
W kilku susach obydwaj mężczyźni znaleźli się przed drzwiami. Weszli do wnętrza domu. Raffles zaryglował za sobą starannie drzwi. Znaleźli się w małej kuchence, położonej na lewo od korytarza. Stara murzynka Sabina nie słyszała ich przyjścia. Siedziała na ziemi i obydwiema dłońmi zasłaniała sobie twarz. Ciałem jej wstrząsało łkanie.
Charley podszedł po cichutku do okna i zamknął je starannie. Raffles natomiast pochylił się nad nieszczęśliwą kobietą. Charley stanął przy drzwiach, trzymając rewolwer w każdej ręce. Tajemniczy Nieznajomy począł zwolna rozchylać ręce murzynki. Sabina nie zdawała sobie sprawy z tego co dokoła niej się dzieje. Spojrzała na Rafflesa i Charly‘ego błędnym wzrokiem.
Nagle groźny gest Charly‘ego wrócił jej przytomność. Z siłą i zręcznością którejby nikt u niej nie podejrzewał podniosła się gwałtownie, przewracając prawie lorda Listera. Ten ostatni jednak, jakkolwiek nie spodziewał się tego ataku, miał się na baczności. Chwycił kościste dłonie kobiety w swój żelazny uścisk. W tej samej chwili Charley zrobił ze swej chusteczki knebel i zakneblował nią usta kobiety. Obie ręce związano jej na plecach. Raffles zmusił kobietę aby usiadła.
— Sabino, przyszliśmy tutaj, aby uwolnić cię z rąk twego pana, który jest nędznym łotrem. Wiemy wszystko. Słyszeliśmy rozmowę jaką prowadziłaś niedawno z Robertem Shayne. Nie masz u niego zbyt słodkiego życia.
Pogładził ręką siwe włosy murzynki.
— Tylko ty sama możesz ulżyć swemu losowi — ciągnął dalej — Wystarcza abyś szybko i zgodnie z prawdą odpowiedziała na nasze pytanie. Po tym bez trudności będziesz mogła opuścić ten dom. W przeciągu kwadransa zjawi się tutaj policja i położy kres wszystkiemu. Słuchaj więc, wyjmiemy z ust twych knebel, który przeszkadza ci mówić. Jeśli odważysz się krzyknąć, zginiesz! — Charley — dodał lord Lister zwracając się do sekretarza. — Zbliż się i wyceluj rewolwer. Sądzę, że ta drobnostka skłoni cię do rozmowy, Sabino. Widzisz, że nie żartujemy. A teraz odpowiadaj: gdzie śpią Sam i Bill?
Stara zawahała się przez chwilę, lecz na widok dwuch rewolwerów odparła szybko.
— Na drugim piętrze... Pokój Nr. 14.
— Dobrze — odparł Raffles — jeśli skłamałaś zostaniesz ukarana. Idźmy dalej. Gdzie są psy i ile ich jest?
— Lux i Hektor! Są zamknięte na dole!
Głową wskazała na ogród.
— Cóż to znaczy na dole? Mów stara wiedźmo! — zawołał Raffles ze złością. — Nie mam czasu do stracenia.
— Na Market Street Nr. 24. — Pan zabiera je codzień z sobą, aby go strzegły. Odprowadza je co wieczór i z powrotem. Noc spędzają w ogrodzie. Są ogromnie złe i rozerwą w kawałki każdego, kto zbliży się do naszego pana.
Mówiąc te słowa zadrżała. Przypomniała jej się straszliwa groźba, która padła z ust jego.
— Nie myśl o karze. Zapomnij szybko o obawach — rzekł lord Lister — aby zachęcić starą.
— Kto jeszcze mieszka w tym domu?
— Pan Maresden.
— Czy sypia tutaj?
— Często ale nie zawsze.
— Dobrze — rzekł Raffles — Chwilowo wiemy wszystko, czego nam potrzeba.
Charley odwiązał sznur którym był owiązany w biodrach i przywiązał murzynkę do krzesła.
— To dla twego własnego bezpieczeństwa — rzekł Raffles — Jeśli zrobisz najmniejszy niepotrzebny ruch, zakneblujemy znowu ci usta. W ciągu pół godziny będziesz wolna.
Kobieta siedziała nieruchomo jak posąg.