Strona:PL Lord Lister -10- W ruinach Messyny.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
10

mawiał przed chwilą. Sylwetka nieznajomego wydawała mu się dziwnie znajoma.

— A więc, panienko, nie chcesz mi powiedzieć z kim rozmawiałaś przed chwilą? Ja natomiast wiem dobrze. I jeśli raz udało się twemu ukochanemu Luigi uniknąć mej zemsty, tryumf jego będzie krótki. Za wszelką cenę zostaniesz mą małżonką. Opór się nie przyda na nic, bowiem wiedz, że jestem Cezarem Ginozzi, bastardem rodu Finorich i wodzem Maffi Messyńskiej.

Na dźwięk gwizdka trzej zamaskowani ludzie wyskoczyli z za krzaków i schwycili hrabiankę. Krzyknęła przeraźliwie. Cezare Ginozzi zakneblował jej usta. Wspólnicy jego związali jej ręce i nogi. Zemdlała.
— A teraz szybko do automobilu — rozkazał Cezare.
Czterej ludzie niosący dziewczynę poczęli zstępować w dół ścieżką prowadzącą do kościoła.
— Stać, bandyci! — zawołał głos jakiś, dochodzący spod portyku kościelnego.
Lister, który znajdował się w kościele, na odgłos gwizdka wybiegł na ścieżkę. Trzymając w każdej ręce rewolwer, zagrodził drogę bandytom:
— Stać — zabrzmiały równocześnie dwa inne głosy, po prawej i lewej stronie lorda.
— Maladetto! — krzyknął rozwścieczony wódz, mierząc z rewolweru w stronę lorda Listera oraz w stronę, skąd doszły go dwa inne okrzyki.
Padł strzał.
— Per inferno! Uciekać! Puścić dziewczynę — rozkazał swym podwładnym, którzy natychmiast wykonali jego rozkaz.
Raniony w ramię, wypuścił rewolwer z ręki. Podniósł go jednak i wypalił. Kula przeleciała ponad głową Listera. Z obu stron zabrzmiały strzały. Z za wzgórza wypadli inni bandyci na odgłos gwizdka wodza. Lister dał jeszcze kilka strzałów w ich kierunku, nie raniąc nikogo. Zbliżył się do Marietty. W tej samej chwili automobil pełnym gazem ruszył w stronę Messyny.
— Brawo, signor Shaw — wykrzyknął mały człowieczek o lisiej twarzy, który nagle wysunął się na scenę. — Podziwiam pana.
Lister jednak nie był zachwycony.
— Grazie tante, signor Sarpi — rzekł — za pomoc, którą mi pan okazał! Winszuję panu celnego strzału.
— Tak, ale pan zranił szefa bandy. Gdzież jest nasz trzeci sprzymierzeniec?
— To ty, Giannettino? — rzekł Lister, na widok wiernego sługi wychodzącego z za krzaka.
— Si, signore. Nie mogłem pozostać w domu, wiedząc, że panu grozi niebezpieczeństwo, Wódz bandy otrzymał doskonałą nauczkę.
— Co mówisz? — przerwał mu detektyw. — Ten Cezare Ginozzi miałby być wodzem Maffii?
— Czy nie mówiłem panu wczoraj, że wódz ma na imię Cezare? Widzi pan, że miałem rację. A teraz, Giannettino, przenieś zwłoki zabitego w krzaki, by ich Contessina nie dostrzegła po przyjściu do przytomności.
Lister skropił twarz dziewczyny wodą ze źródła. Powolí otworzyła szeroko swe czarne oczy.
— Cezare... Wódz bandy — szepnęła — Ratujcie Luigiego! Wódz zaprzysiągł mi jego śmierć...

W katakumbach Messyny

Lord Lister postanowił zwiedzić podziemia zamku Finorich. Na skutek spotkania z synem Sybilli, lord Lister uzupełnił swe przebranie, wkładając powtórnie swój pneumatyczny brzuszek.
W spacerze tym towarzyszył mu Giannettino, ubrany elegancko.
Dozorca, otrzymawszy sowity napiwek, wprowadził ich do centralnego hallu pałacu i pod pretekstem, że czeka go robota, zostawił ich samych.
Lister pewien był więc, że mu nikt nie przeszkodzi. Zapomocą swego wytrycha otworzył po kolei drzwi, prowadzące z jednej sali do drugiej. Nigdzie jednak nie natrafił na nic, coby mogło naprowadzić go na ślad tajemniczego zniknięcia markiza. Salony wraz ze swymi wspaniałymi meblami w stylu odrodzenia, zdawały się drzemać spokojnie.
Gianettino szedł za nim wiernie jak cień. Znajdowali się w wielkiej sali, której ściany pokryte były półkami pełnymi dzieł naukowych. Podczas gdy Lister z podziwem przyglądał się wspaniałemu kominkowi, Giannettino nagle zbladł, jak gdyby ugodził weń piorun.
— Co się stało, Giannettino? — zapytał Lister — Czyś ujrzał zjawę?
Sycylijczyk westchnął.
— Tak, signore — odparł poważnie — Jest to pokój, który widzę nieustannie w snach, począwszy od owej nocy, kiedy czcigodny starzec rzucił na nas klątwę.
Oczy Listera zabłysły. Nareszcie trafił na ślad.
— A więc Maffia i tu dotarła? — zapytał.
— Tak, signore — odparł Sycylijczyk — Nie mogę nic powiedzieć przeciwko samej Maffii. Karze ona bowiem przestępstwa i grzechy wysokich dygnitarzy uciskających biedną ludność naszej wyspy. Mimo to Cezare, wódz który rozkazał nam popełnić zbrodnię, nie wzbudzał nigdy mego zaufania. Jeszcze dziś czuję dreszcz na wspomnienie przekleństwa, które starzec ten rzucił na naszego wodza. Bez słowa pozwolił związać sobie ręce i nogi i zakneblować usta. Od tego dnia przeklinam chwilę, kiedy związałem się z Maffią. Z ciężkim sercem wykonywałem rozkazy Cezara. Wstyd mi, że przyczyniłem się do zguby tego starca.
— To, co mówisz, przynosi ci zaszczyt, Giannetino — rzekł lord Lister poważnym tonem. — Wiedz, że zostałem przysłany, aby wyjaśnić sprawę morder stwa i rolę wodza Cezara. Jeśli mi w tym dopomożesz i ułatwisz odnalezienie starca, żywego lub umarłego, wynagrodzę cię hojnie. Przestaniesz należeć do Maffi i będziesz mógł żyć szczęśliwie w do-