Strona:PL Lord Lister -09- Fatalna pomyłka.pdf/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
4

— Jeszcze nie zapadł zmrok — rzekł Baxter, spoglądając przez okno — Zaczekamy tutaj z pół godziny.
W tej chwili Mouris powrócił:
— Czy będę mógł skorzystać z telefonu? Zapomniałem o pewnej sprawie...
— Ależ z przyjemnością — odparł fabrykant.
Detektyw połączył się z Palace-Hotelem.
— Hallo, czy to portier? Tu Mouris. Proszę zabrać walizy z mego numeru. Punktualnie o szóstej jadę do Paryża.
Jeszcze raz podziękował uprzejmie przemysłowcowi, pożegnał policjantów szczerym uściskiem dłoni i wyszedł.
— Czarujący człowiek — rzekł przemysłowiec — Naprawdę, miły naród ci Francuzi.
— Ależ nie Francuzi zaaresztowali Rafflesa — odparł Baxter z dumą. Rzucił okiem w stronę salonu, gdzie pod dozorem policjantów siedział smutny inżynier.


∗             ∗

— To ty, Charley — rzekł fałszywy Mouris, znalazłszy się na ulicy — Masz oto cztery czeki, które wypełnię zaraz na sumę jedenastu tysięcy funtów. Biegnij natychmiast do Banku Angielskiego i zainkasuj je. Resztę sumy postaram się uzupełnić później. Do Hotelu nie wracamy wieczorem. Spotkamy się w naszej rezydencji. Do widzenia!
Charley Brand, sekretarz lorda Listera, rzekomego detektywa Mourisa, ruszył szybko do Banku.
Lord Lister z najbliższej budki telefonicznej połączył się z Bankiem:
— Hallo, czy to kasa? Tu Hopp, fabrykant maszyn. Zawiadamiam pana, że za piętnaście minut zjawi się u pana mój urzędnik i przedstawi czeki na sumę jedenastu tysięcy funtów. Co, za późno? Ależ, panie, nie wątpię, że zrobi to pan dla mnie... Dziękuję!
Wstąpił do kawiarni, gdzie napisał następujący list:

Do pana inspektora Baxtera
u pana Hoppa.
w Londynie.
Zechce pan, drogi przyjacielu, natychmiast wypuścić na wolność Bogu ducha winnego młodzieńca. Jeśli pan tego nie uczyni, ściągnie pan na siebie dużo przykrości.
Serdecznie dziękuję, że pomógł mi pan w dopełnieniu mego przyrzeczenia.

John C. Raffles.

Drugi list zaadresował do mister Hoppa.

Wielmożny Pan Hopp
Londyn.
Może się pan przekonać w Banku Angielskim, że dotrzymałem swej obietnicy w trzech czwartych częściach.
Dziękuję za okazanie mi przy tym swej pomocy i mam nadzieję, że zobaczymy się wkrótce. Pieniądze, zabrane panu, wręczę biedakom, których pan krzywdzi.

John C. Raffles.

Lord Lister wręczył posłańcowi obydwa listy i spojrzał na zegarek.
— Za pięć minut piąta — rzekł. — Chłopiec doręczy ten list za dwie minuty. Baxter ruszy w pogoń za mną natychmiast. Pozostaną mi jeszcze trzy minuty dla spełnienia mej obietnicy...
Lord Lister zapalił papierosa, zapłacił za kawę i wolnym krokiem skierował się w stronę domu Hoppa.


∗             ∗

W kilka minut po tym, goniec biurowy doręczył listy przyniesione przez posłańca.
Baxter i Hopp spojrzeli wzajemnie na siebie zawiedzionym wzrokiem. Hopp ruchem pełnym rozpaczy wzniósł ręce do góry. Natychmiast zatelefonował do Banku Angielskiego.
— Czy to Bank Angielski? — Czy otrzymaliście panowie moje czeki?... Co... już wypłacone?.... Czemu nie sprawdził pan telefonicznie, czy wydałem taką dyspozycję?... Co... telefonował pan sto razy i telefon nie odpowiadał?.... — Ach, — jęknął — łotr, uszkodził aparat telefoniczny i skradł moje czeki! I to wszystko w pańskiej obecności!
Jak wściekły miotał się po pokoju
Baxter uderzył się w pierś.
— Nie moja wina — rzekł — tylko pańska... Kto pierwszy wyciągnął rękę do Rafflesa, jak nie pan? Mało brakowało, a byłby mu się pan rzucił na szyję... Ale koniec jego i tak bliski! Wkrótce skończą się dni jego wolności!
— Wypuśćcie na wolność tego człowieka! — krzyknął policjantowi, pilnującemu inżyniera. — To pomyłka. A teraz za mną — rzekł do wszystkich ludzi — Otoczymy Palace-Hotel. Żywa noga stamtąd się nie wymknie.
— Idę z wami — rzekł Hopp, naciągając śpiesznie palto. Chcę być obecny przy zaaresztowaniu Rafflesa, aby odebrać mu swe pieniądze!
Policja opuściła biuro.
Po upływie minuty nie było już w nim nikogo. Urzędnicy bowiem wyszli o czwartej, woźny zaś skorzystał z nieobecności szefa, żeby wyskoczyć na parę chwil.
Brakowało dwie minuty do piątej, gdy młody człowiek, podający się za Mourisa, przekroczył progi biura. Drzwi otworzył wytrychem
Z wesołą piosenką na ustach wszedł do gabinetu Hoppa Obejrzał uważnie kasę pancerną
— Ostatni model — szepnął — Lecz pokonywałem większe trudności
Zaciągnął rolety i zabrał się do dzieła.
Gdy zegar na wieży wybił godzinę piątą, zamek ustąpił z trzaskiem Przeszło czternaście tysięcy funtów w złocie i w papierach ukazało się oczom Rafflesa.
— Jaka szkoda, że więcej nie ma! — szepnął.
Odliczył starannie pieniądze, zamknął kasę i podniósł słuchawkę telefoniczną.
— Palace Hotel! Czy jest tam inspektor Baxter? — Tak, poproszę go do telefonu... Hallo! Czy inspektor Baxter? Tu Raffles... Nie mogłem z pewnych powodów powrócić do hotelu.... Bardzo mi przykro, że się panowie mnie dziś tam nie doczekacie.... Co? Chce pan wiedzieć, gdzie jestem? W firmie Hopp i S-ka... Zechce pan łaskawie uprzedzić pana Hoppa, że suma wymieniona przeze mnie jest już w porządku. Jest godzina punktualnie piąta! Do widzenia! Co takiego?
Raffles nasłuchiwał przez moment.
— Rzucił słuchawkę o mur — zaśmiał się.
Udał się do pokoju sekretarza. Bez trudu odnalazł kopię listu, zwalniającego Franza Wernera.